Miała być relacja, to postaram się cokolwiek streścić.
Zajechaliśmy pod halę i odrazu do PUB-u bo zaczynał się finał Polska – Niemcy. Wszyscy wiedzą jak było, więc nie będę pisał o tym meczu. Wchodzimy na halę, przygotowania do meczu i zaczęło się.
I kwarta. Wszystko pięknie. Gramy tak jak zawsze. Twarda obrona i niedoskonały atak, czyli 14 do 6 po 10 min gry. Na hali cicho tylko sektor KK AZS-u coś dopinguje. W tej kwestii jesteśmy stroną przeważającą. Słychać praktycznie tylko nas.
II kwarta. Zaczynamy grać tak jakbyśmy zlekceważyli wszystko. Dosłownie zero obrony i zero ataku. Nic nie funkcjonuje. Turów wyraźnie osiadł na laurach. AZS bez przerwy gra z kontry. Nasi nie nadążają. AZS rzuca wszystko, z każdej pozycji. Pod koszem efektowne wsady Huntera. Nie ma zbiórki i straty doprowadzają do stanu 45 – 25 dla gospodarzy. W tym momencie wszyscy są rozbici psychicznie. Brak wiary w zwycięstwo. Nie można wygrać meczu, rzucając 25 pkt w 20 min. Doping KK AZS-u przenosi się na całą halę, a my siedzimy cicho jak mysz pod miotłą.
III kwarta. Dalej niemoc Turowa w ataku, choć obrona zaczęła funkcjonować. Nie wiem co tak długo na parkiecie robił Robert. Wyraźnie nic mu nie siedziało. W drugich 5 min tej kwarty na parkiet wychodzi debiutujący Williams. Zaliczyłem wtedy szok. Jego gra to dokładnie to samo co gra Palaciosa ze Stali. Wszystko mu wchodzi. Mimo swojej wagi rządzi pod koszem. Jest zwinny i szybki. W kwestii dopingu nic się nie zmienia.
IV kwarta. Zaczynamy grać tak jak powinniśmy od początku meczu. Agresywna obrona i kontratak. Rober gra nadal, mimo że nadal nic mu nie wychodzi. Williams łapie faul w ataku i już więcej nie wychodzi na parkiet. Zmienia go Ljubo i radzi sobie bardzo dobrze. Wchodzi także Scooter, co przyspiesza naszą grę w ataku. Zaczynamy odrabiać straty. Z 20 pkt przewagi zostaje 1 po celnej trójce Witki. Wtedy szał na naszej trybunie i wiara w zwycięstwo. Zostało około 2 min do końca. Dwie akcje i dwie straty. Faule taktyczne nic nie dają. AZS odjeżdża na 5 pkt. W jednej z ostatnich akcji szansa na dogrywkę przy 3 pkt przewagi. Piłkę dostaje Robert Witka, który słynie z tego, że nie potrafi kończyć ostatnich akcji. Wszyscy skupiają się na piłce i ... PUDŁO. Potem tylko już rzuty osobiste dla AZS-u i wynik w plecy dla Turowa.
W tym meczu kompletnie nie istniał Kelati. Straty, brak skuteczności, marna obrona. Drobnjak był odcinany od piłek. Nawet nic nie mógł zrobić pod koszem, Witka zdecydowanie za długo na parkiecie. Dlaczego Williams nie wyszedł na ostatnie 3 min. Gdyby tak było to prawdopodobnie wygralibyśmy. Ogólnie to zawalił trener na całej linii. Saso kompletnie pogubił się najpierw w II kwarcie, a potem w końcówce meczu. Z jednej strony to jestem wściekły że przegraliśmy. Z drugiej to dobrze że przegraliśmy akurat teraz, gdy Śląsk także przegrał. Nadal mamy 2 pkt przewagi. W zasadzie nam ta przegrana nie robi krzywdy, tylko pomaga AZS-owi. Po meczu wsiadamy do busa, a kibice AZS-u odwdzięczają się nam zgrzewką browara. To już staje się tradycją. Niestety nie mogliśmy zostać by wypić z nimi, bo na rano do roboty i trzeba było wracać. Do Zgola dojechaliśmy 4:30.
PS. Będę miał płytkę z meczem za uprzejmością Pana kamerzysty za jakieś 5 dni. Jak ktoś by chciał to pisać na GG.
P

zdr

.