Dzisiaj jest 28 mar 2024, 18:05

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 10 ] 
Autor Wiadomość
Post: 01 gru 2008, 19:00 
Offline
zinfoman
zinfoman
Awatar użytkownika

Rejestracja: 01 paź 2006, 15:29
Posty: 1762
Lokalizacja: Zgorzelec
W naszym regionie i kilku innych w Polsce (m.in. Kujawy, Pomorze) kosz jest dość popularny. Jednak w skali kraju jest to niestety sport 3-4 sortu... Wiele już na ten temat napisano, jednak nie widać za bardzo światełka w tunelu na poprawę tego stanu... Ostatnio Pzkosz zaczął coś działać, ale to bardziej w związku z EuroBasketem 2009, a nie z perspektywą długofalową. Czy jest szansa na lepszą przyszłość dla polskiego kosza? Jeśli tak, to jak to osiągnąć?

Łukasz Cegliński (Gazeta Wyborcza) postanowił zająć się tą sprawą. Napisał ciekawy artykuł, przeprowadził też kilka wywiadów z różnymi ludźmi. Dyskusja o stanie polskiego kosza i jego przyszłości na być kontynuowana na łamach Gazety Wyborczej/Sport.pl. Oto tekst tego artykułu:
Cytuj:
Łukasz Cegliński
2008-12-01, ostatnia aktualizacja 2008-12-01 12:40

Jak koszykówka na dno spadała

Dziesięć lat temu miała wielkie pieniądze, gwiazdy i popularność. Dzisiaj koszykówka jest na marginesie polskiego sportu.

Jej miejsce na szczycie zajęła siatkówka, której wartość medialna jest już porównywalna z piłką nożną. Koszykówka stała się sportem lokalnym i małomiasteczkowym - Wrocław, Kraków, Lublin, Szczecin, Toruń, Bydgoszcz nie mają zespołów choćby na zapleczu ekstraklasy. Reprezentacja od niemal 30 lat nie wyściubiła nosa na mecz o punkty poza Europę, przeciętny kibic sportu nie wymieni żadnego Polaka grającego w kraju, młodych talentów nie widać, a wyniki oglądalności są porażające.

A przecież to ta sama koszykówka co w latach prosperity - szybka, kontaktowa, z miejscem na finezję i twardą obronę. Wsady, popisy strzeleckie, zwroty sytuacji, emocje w dogrywkach - to można oglądać także w Polsce. Świat koszykówką wciąż jest zafascynowany - Pau Gasol, Manu Ginobili, Dirk Nowitzki, Tony Parker czy Yao Ming to w swoich krajach gwiazdy nie mniejsze od piłkarzy. W Polsce Marcin Gortat, Filip Dylewicz czy Maciej Lampe są daleko za Adamem Małyszem czy Tomaszem Gollobem.

Co się stało z naszą koszykówką? Powodów upadku jest wiele, nawet sejmowa polityka.

Reprezentacja drużyną sezonową

Kadra to koło zamachowe większości dyscyplin - siatkówkę napędzały pojedynki w Lidze Światowej, osiągnięcia Złotek na mistrzostwach Europy, wreszcie srebro panów w mistrzostwach świata. Zainteresowanie piłkarzami ręcznymi wywołało wicemistrzostwo świata, a potem walka na igrzyskach. Sukcesy polskich reprezentantów zbudowały wielką popularność skoków narciarskich i Formuły 1.

Tymczasem kadra koszykarzy to drużyna sezonowa. Zgrupowanie zaczyna się w lipcu, pojedyncze spotkania o punkty rozgrywane są na przełomie sierpnia i września, potem kadra zapada w wyjątkowo długi zimowy sen. To efekt reorganizacji kalendarza rozgrywek na całym świecie - od kiedy w NBA grają najlepsi zawodnicy globu, mecze międzypaństwowe odbywają się tylko poza sezonem amerykańskiej ligi. On jest nienaruszalny, i to się raczej nie zmieni.

Na dodatek eliminacjami do mistrzostw świata lub igrzysk są mistrzostwa Europy - dla Polaków szczytem marzeń był ostatnio awans na turniej kontynentalny. Atrakcyjnych spotkań ze światowymi potentatami praktycznie nie grają.

Nie ma szkoły

Na mistrzostwach Europy w 1997 roku, kiedy Polska była o krok od półfinału, bardzo silny trzon tworzyli Adam Wójcik, Maciej Zieliński, Piotr Szybilski, Dominik Tomczyk, Mariusz Bacik i Andrzej Pluta. Zawodnicy na solidnym europejskim poziomie.

Od tamtej pory takiej grupy w Polsce nie wychowano, bo nikt nie zaprzątał sobie tym głowy. Coraz większe pieniądze w klubach w połączeniu ze stopniowym otwieraniem się granic sprawiły, że kluby hurtowo sprowadzały zawodników z zagranicy na testy, a znajdowały się nawet takie, które zostawiały sobie większą liczbę obcokrajowców, niż dopuszczał limit.

Dlatego takich koszykarzy, jakimi 20 lat temu byli Wójcik, Zieliński i Tomczyk, nie ma. Z jednej strony młodzież nie dostaje szansy, z drugiej - szkolenie stanęło w miejscu. PZKosz zmienia koncepcje organizacji ośrodków szkoleniowych, założył szkołę trenerów, ale w związku brakuje... wydziału szkolenia, który powinien opracować strategię rozwoju młodzieżowej koszykówki.

Kasa poszła w błoto

W 1999 roku PLK podpisała dwuletnią umowę z Kompanią Piwowarską, szyld rozgrywek zmieniono na Lech Basket Liga. Sponsor, który był drugim poważnym źródłem dochodu klubów (pierwszym była TVP), dawał milion dolarów rocznie do podziału. Pieniądze były poważne, ale brak marketingowego know-how, bagatelizowanie promocji, wreszcie brak wizji rozwoju sprawił, że cała kasa została zmarnowana.

Na dodatek w drogę koszykarzom weszła polityka - nowelizacja ustawy antyalkoholowej listopadzie 2001 roku spowodowała, że Kompania Piwowarska wycofała się ze sponsorowania ligi. To podcięło skrzydła kilku klubom (np. Brok Czarnym Słupsk albo Legii Królewskie Warszawa), ale był to wielki cios nie tylko dla koszykówki - wkład firm z tej branży w polski sport oceniano wówczas nawet na 20 mln dol.!

Po dwuletniej przerwie w 2003 roku sponsorem PLK została Polska Telefonia Cyfrowa (Era Basket Liga). Zarządzający ligą wiedzieli już, że pieniądze muszą być wydawane skuteczniej, ale nic z tego nie wynikało. Kasa z PTC była już o połowę mniejsza, a na dodatek trzeba było ją podzielić między PLK i PZKosz (już miał długi). Nie zainwestowano ani w lidze, ani w związku. Kolejny sponsor, Dominet Bank, to efekt osobistej znajomości szefa ligi z większościowym właścicielem banku. Umowa obowiązywała w latach 2005-08, ale pieniądze były już znacznie mniejsze.

Od 1 października PLK sponsora strategicznego nie ma. PZKosz - od lipca.

Szkoda, że państwo tego nie widzą

W 1998 roku finał Zeptera Śląsk Wrocław z Pekaesem Pruszków (4:3) przyciągał tłumy do hal, ale także przed telewizory, w których wielkie widowiska można było oglądać za pośrednictwem TVP.

Potem oglądalność zaczęła spadać, transmisji było mniej. Najgorsze dla ligi było jednak to, że w 2003 roku będącą już na kolanach dyscyplinę z ramówki TVP wyrzuciła sejmowa komisja śledcza wyjaśniająca aferę Rywina.

W latach 2006-08 prawa do transmisji miał Polsat, ale liga zdecydowała się na powrót do TVP - koszykarzom obiecywano relacje w pasmach lokalnych, ale na razie to dość niespotykane. Liga utknęła w trudno dostępnym TVP Sport, gdzie oglądają ją nieliczni. Szef ligi chlubi się tym, że powrót do TVP dał koszykówce obecność w głównych serwisach informacyjnych, co jego zdaniem buduje wartość medialną dyscypliny. Liczba ekspozycji, bo to zapewne ją ma na myśli prezes, nie ma jednak prostego przełożenia na wartość medialną.

NBA bez Jordana to nie to samo

Poważną przyczyną malejącego zainteresowania koszykówką jest koniec otwartych transmisji z najlepszej ligi na świecie. W latach 90. regularna obecność Michaela Jordana, Charlesa Barkleya czy Shaquille'a O'Neala na ekranach TVP miała przełożenie na liczbę koszy stawianych na osiedlach, dzieciaków, którzy garnęli się do treningów, i wypełnienie hal podczas meczów ligowych.

W latach 2001-03 NBA zniknęła z polskich ekranów (po TVP był TVN), by powrócić do Canal+, czyli kanału kodowanego, choć dostępnego w części kablówek. W międzyczasie w NBA nastąpiła zmiana pokoleniowa - Jordana, Barkleya, Pippena, Kempa czy Olajuwona zastąpiły inne gwiazdy, które jednak nie działają już tak na wyobraźnię odbiorców. To wystarczyło, aby minął zaraźliwy entuzjazm związany z NBA. Trzy polskie epizody za oceanem (Cezary Trybański, Maciej Lampe, obecnie Marcin Gortat) popularności tej lidze nie przysporzyły.

Ludzie PZKosz

Koszykarski boom przypadł na zakończenie kadencji wieloletniego prezesa PZKosz Kajetana Hądzelka. W 2000 roku zastąpił go 36-letni prawnik i były sędzia Marek Pałus, członek Komisji Prawnej FIBA. Wydawało się, że poruszający się ze swobodą po europejskich salonach prezes poprowadzi koszykówkę daleko, ale Pałus, który potrafił skutecznie lobbować za przyznaniem Polsce mistrzostw Europy w 2009 roku, finansowo związek pogrążył.

"Zarząd dobrany źle, fatalne wyniki sportowe, źle wybrani trenerzy kadry, marazm w dziale szkolenia i - mimo zadowolenia prezesa - ciągle za mało pieniędzy ściąganych do PZKosz przez marketing. Czy cokolwiek można więc ocenić pozytywnie?" - pytała "Gazeta" w grudniu 2005 roku.

Na początku 2006 roku, kiedy okazało się, że PZKosz ma ponad 4 mln zł długów, Pałus podał się do dymisji. Zastąpił go obecny prezes Roman Ludwiczuk - wałbrzyszanin, prezes miejscowego Górnika (przez rok łączył obie funkcje), były nauczyciel wychowania fizycznego, a potem producent okien, który z biznesu przebił się najpierw do lokalnej, a potem krajowej polityki. Od 2005 roku jest senatorem PO.

Ludwiczuk zaczął od sukcesów - sponsorem PZKosz został Prokom, który przez dwa lata wyłożył na wszystkie reprezentacje (ale i ligę) ok. 8 mln zł - pokrył długi i zapewnił reprezentacjom komfort przygotowań (za Pałusa zawodnicy rezygnowali z gry w kadrze, bo brakowało sprzętu). Nowym selekcjonerem został skuteczny Andrej Urlep, który pojechał z reprezentacją na zeszłoroczne ME.

Autorytarny styl rządzenia Ludwiczuka spowodował, że ze związku odeszło kilku wartościowych pracowników i były uzasadnione obawy, że nowa ekipa prezesa nie zdąży z przygotowaniami do ME. Ale wraz z odliczaniem gry do polskich ME, tempo i jakość pracy związku wzrasta. Ludwiczuk zajął się doraźnym naprawianiem dyscypliny, ale potrzebne są także działania długofalowe.

PLK nie ma szczęścia do szefów

PLK, która pod postacią spółki powstała w 1997 roku, przewodzili sędziowie - najpierw Wiesław Zych, potem Krzysztof Koralewski. W radzie nadzorczej najwięcej do powiedzenia mieli szefowie najsilniejszych wówczas klubów: Grzegorz Schetyna (Śląsk) i Janusz Wierzbowski (MKS Pruszków). O marketingu myślano lokalnie (Schetyna we Wrocławiu), w skali kraju nikt nie zaprzątał sobie tym głowy.

W 2002 roku wiceprezesem PLK został Artur Pacuła - wówczas 33-letni absolwent handlu zagranicznego w warszawskiej Szkole Głównej Handlowej, który wcześniej był m.in. dyrektorem ds. marketingu strategicznego w Sony Music Polska. Pacuła - człowiek spoza środowiska - docelowo miał być prezesem PLK.

To mogła być szansa, bo liga już wówczas była w kryzysie. Pacuła w ciągu czterech miesięcy przyspieszył rozmowy ze sponsorami, zadbał o stronę internetową ligi, a także relacje z mediami i fanami. W listopadzie 2002 roku mimo obowiązującego trzyletniego kontraktu znienacka zrezygnował z powodów prywatnych.

Prezesem PLK został 44-letni wówczas Wierzbowski - absolwent warszawskiego AWF, który jako szef klubu z Pruszkowa (mistrzostwa w latach 1995 i 1997) zajmował się wszystkim, od szukania zawodników po rozmowy ze sponsorami. Przez sześć lat szefowania spółce nie stworzył prężnego działu marketingu, nie zatrudnił specjalistów, a większość spraw załatwiał, wynajmując stosowne agencje. Koncepcja promocji ligi nie istnieje. Zauważył to Ludwiczuk, który planuje objęcie jedną strategią całej polskiej koszykówki.

Czy dzięki przyszłorocznym mistrzostwom Europy w Polsce nasza koszykówka odbije się od dna? Co zrobić, by wróciła na należne jej miejsce w polskim sporcie?

Czytaj za tydzień w "Gazecie Sport"
za: http://www.sport.pl/sport/1,65025,60085 ... adala.html


Ostatnio zmieniony 13 paź 2009, 0:58 przez paawlus, łącznie zmieniany 4 razy

Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 22 gru 2008, 21:57 
Offline
zinfoman
zinfoman
Awatar użytkownika

Rejestracja: 01 paź 2006, 15:29
Posty: 1762
Lokalizacja: Zgorzelec
Kolejny artykuł o perspektywach kosza w Polsce:
Cytuj:
Jak koszykówka na szczyt wejdzie?

Łukasz Cegliński
2008-12-22, ostatnia aktualizacja 2008-12-21 21:41

Wrześniowe mistrzostwa Europy w Polsce będą dla koszykówki szansą na wyjście z kryzysu. Jeśli jednak nie zdecydujemy się przy tym na radykalne zmiany, to spadniemy w przepaść.

Trzy tygodnie temu napisaliśmy w "Gazecie Sport", dlaczego koszykówka w ciągu ostatniej dekady znalazła się na marginesie polskiego sportu. Teraz zastanawiamy się, co zrobić, aby efektowna dyscyplina odbudowała swoją pozycję.

We wrześniu 2009 roku w siedmiu polskich miastach odbędą się mistrzostwa Europy mężczyzn - we Wrocławiu, Poznaniu, Warszawie, Gdańsku, Bydgoszczy, Łodzi i Katowicach zagrają gwiazdy NBA, ale i najlepsi polscy koszykarze. Lecz sam dobry wynik biało-czerwonych nie wystarczy do zbudowania czegoś trwalszego.

Ożywić marketing i promocję

Fundamentem działań Polskiego Związku Koszykówki i Polskiej Ligi Koszykówki powinno być znalezienie sponsora strategicznego, który dyscyplinę potraktuje jako szansę promocji własnego produktu. Dopóki związek, liga i kluby nie zmienią sytuacji, w której sponsorzy pozyskiwani są dzięki lokalnym układom lub politycznym zależnościom, to za pieniędzmi nie pójdą żadne działania. Aby jednak poważni sponsorzy widzieli sens w zainwestowaniu w koszykówkę, muszą dostać profesjonalne oferty od wiarygodnych organizacji - PZKosz, PLK i kluby marketingowo są w fazie przedszkola.

Szukanie sponsora trwa od miesięcy, a przedłużające się "zaawansowane rozmowy" prezesi tłumaczą kryzysem. Choć ostatnią wypowiedź prezesa PZKosz Romana Ludwiczuka, który w "Życiu Warszawy" stwierdził, że aby zostać sponsorem związku, reprezentacji i ligi, należy wyłożyć 10 mln dolarów, wskazują na to, że poszukiwania pieniędzy mogą być oderwane od rzeczywistości.

Koszykówka.tv

PLK, która działu marketingu nie ma i korzysta z zewnętrznych agencji i domów mediowych, potrafi zorganizować widowiskowy Mecz Gwiazd, a od stycznia rozpoczyna cykl pokazowych meczów zespołów ekstraklasy w miastach, które koszykówki na tym poziomie nie mają. To dobre pomysły, ale jeśli nie przełożą się one na obecność w mediach, to efektu nie będzie.

Dalekosiężnym celem PLK musi być powrót do otwartych kanałów telewizyjnych. Jak na razie liga powinna postawić na internet. Efektowne skróty meczów, najlepsze akcje tygodnia połączone z głosowaniem czytelników, wybory zawodników kolejki i kandydatów do Meczu Gwiazd - pole do popisu jest ogromne! PLK powinna wziąć przykład z zarządzającej ligą piłkarską Ekstraklasy SA, która założyła internetowy kanał ekstraklasa.tv.

PZKosz też musi wykorzystać możliwości internetu i promować koszykówkę przez reprezentantów: Gortata, Lampego, Szewczyka, Ignerskiego. Mamy kilku graczy w najlepszych ligach świata i warto to wykorzystać. Związkowy kanał na YouTube to pomysł dobry, o ile będzie regularnie uaktualniany - na razie nie jest.

Polityka informacyjna

Liga musi zadbać o własną wiarygodność, bo - niezależnie od deklarowanej przez prezesów konsekwencji- bałagan w polityce informacyjnej sprawia wrażenie braku reguł. Przedsezonowy zamęt związany z dopuszczaniem do gry Śląska Wrocław, nałożony zakaz transferowy na Znicz Jarosław, który został anulowany po kilku godzinach, pozostawienie tego klubu w lidze mimo niespełnienia warunków licencyjnych, wreszcie ostatnia decyzja o przeniesieniu meczu Basketu Kwidzyn z Prokomem - wśród kibiców jest przeczucie, że w tej lidze coś nie gra, a lakoniczne komunikaty nic nie wyjaśniają.

Problemem nieusuwalnym jest także osoba Ludwiczuka, który jako szef rady nadzorczej PLK i prezes PZKosz jest wielkim kibicem - i byłym prezesem - grającego w lidze Górnika Wałbrzych. Każda decyzja dotycząca Górnika albo jego rywali wytwarza od razu atmosferę podejrzeń.

Przedstawienie musi być

Wskaźniki oglądalności telewizyjnych nie kłamią - najchętniej oglądane mecze PLK to spotkania Anwilu, Prokomu, Czarnych czy Turowa. Liga przy wyborze transmisji powinna więc stawiać na znane marki, a nie dzielić transmisje między wszystkie kluby. To niewygodne, bo PLK jest spółką, w której sporo do powiedzenia mają kluby, ale konieczne, jeśli koszykarska liga chce być postrzegana jako atrakcyjna.

Istotne jest także wykorzystywanie budżetu promocyjnego na zapowiedzi transmisji - nie tylko w TVP Sport. O tym zapomniano przed ostatnim Meczem Gwiazd.

Liga powinna także naciskać na kluby w kwestii opraw meczowych - cheerleaderki, wodzirej, muzyka, konkursy, efektowne prezentacje oraz możliwość kupna klubowych gadżetów - tego w większości hal brakuje. Prezes PLK Janusz Wierzbowski - nawet pomimo braku sponsora - często mówi o dobrej kondycji finansowej, więc liga mogłaby partycypować w kosztach.

Docelowo jest to jednak zadanie dla klubów - to one powinny stanowić mocne fundamenty PLK. Budżety na promocję ścinane są jednak jako pierwsze, a większość klubów fachowców od marketingu nie ma. A oprawa meczowa wygląda żałośnie.

Zamknąć, zmniejszyć, zmienić

Konieczna jest reorganizacja ligi. Zamknięcie, czyli granie bez spadków, to pomysł dyskusyjny - kopiowanie rozwiązań z amerykańskich lig zawodowych podważa istotę rywalizacji (także w I lidze) i może doprowadzić do meczów bez stawki - ale być może konieczny. Plusem takiego rozwiązania jest komfort perspektywicznego budowania drużyny, możliwość stawiania na młodzież, wydawanie pieniędzy na widowiska lub promocję zamiast na wzmocnienia w walce o utrzymanie.

Jeśli nie zamknięcie ligi, to może jej zmniejszenie? 10-12 klubów na wyjście z kryzysu wydaje się być liczbą optymalną. Każdy z nich musiałby w 100 proc. i bezwarunkowo spełniać wymagania PLK.

Dobrym kierunkiem jest "oferowanie" poważnej koszykówki dużym miastom. PLK od kilku lat podąża już tą drogą - dzięki temu w ekstraklasie był klub z Bydgoszczy, teraz jest z Poznania. Wielka koszykówka w Krakowie, Szczecinie, Wrocławiu to istotny krok w drodze do odbudowania popularności. Preferencyjne "dzikie karty" sprzedawać można rzecz jasna tylko wtedy, kiedy kandydaci spełniają wyśrubowane wymogi odnośnie budżetów, hal itd. To samo dotyczyłoby zwycięzców rywalizacji w I lidze.

Szkolenie, a nie nakazy

Obecne regulaminy mają pomagać Polakom zaistnieć na parkiecie. Przez całe spotkanie w każdej z drużyn na parkiecie musi być przynajmniej jeden zawodnik z polskim paszportem. Dodatkowo, w drugiej kwarcie, trenerzy muszą wystawiać młodzieżowców, czyli graczy urodzonych po 31 grudnia 1985 roku. W przyszłym sezonie ci zawodnicy będą musieli grać przez pół meczu.

Ale w PZKosz i w PLK nie ma nikogo, kto rzetelnie potrafiłby przeanalizować sytuację, wskazać dobre i złe strony takiego rozwiązania, a nie tylko minuty przy nazwiskach "młodych" zawodników. Celem nie powinna być sama gra, tylko postęp, ale w wielu przypadkach młodzieżowcy biegają w drugiej kwarcie po kątach, bo muszą. Wielu z nich nauczyłoby się więcej, grając po 20-30 minut w I lidze. Dlatego potrzeba rzetelnej dyskusji w gronie trenerów klubowych, reprezentacji młodzieżowych oraz wyróżniających się szkoleniowców pracujących z młodzieżą.

Przy założeniu, że PLK jest ligą bez spadków, przepisy promujące zawodników do lat 20 mają sens w niższych ligach. - PZKosz mógłby stworzyć regulacje, które przekształciłyby rozgrywki poza PLK w coś na wzór amerykańskiej uczelnianej NCAA, która dostarcza na rynek dobrze wyszkolonych graczy - zauważa ekspert TVP Sport Mirosław Noculak.

PZKosz musi równolegle wprowadzić zmiany w systemie szkolenia, w którym premiowane byłyby nie wyniki klubów, tylko osiągnięcia szkoleniowców mierzone liczbą zawodników dostarczoną do reprezentacji lub PLK. Na szkolenie należy wywołać popyt, ale i podnieść jego poziom - obecnie najbardziej restrykcyjne przepisy w PLK nie zmienią tego, że koszykarski poziom 18-20-letnich Polaków jest niski. Związek i liga w ostatnich latach wydały kilkaset tysięcy złotych na kształcenie polskich trenerów. Efektów na razie nie ma.

Dla "Gazety"

Roman Ludwiczuk, prezes PZKosz

O zamknięciu ligi dyskutujemy od trzech-czterech lat. Zastanawiamy się, jak ją uatrakcyjnić i zadbać o stabilność. Zamknięcie ligi umożliwia to drugie i daje gwarancję trwania koncepcji budowy drużyny. Ale na chwilę obecną najważniejsze wciąż są kryteria finansowe i standardy organizacyjne. Obawiam się też, że zamknięcie ligi mogłoby spowodować samouspokojenie się prezesów klubów. Na dzień dzisiejszy pracujemy nad pewnym projektem zmian w lidze. Także o tym, czy stać nas na tak rozbudowaną stawkę.

Z przepisu o młodzieżowcu jestem bardzo zadowolony - w drugich kwartach pojawiają się zawodnicy młodsi niż zakładaliśmy. Niepotrzebnie dałem się namówić na odroczenie wprowadzenia tego przepisu o rok. Teraz już się cieszę, że w przyszłych sezonach młodzieżowiec będzie musiał grać więcej. Kluby zaakceptowały te ruchy i będą zmuszone do szukania młodych graczy. Przykro mi, że dzieje się to za pomocą przepisów administracyjnych, ale jeśli chcemy odbudowywać reprezentację, to musimy działać w ten sposób.

Reorganizacja szkolenia? Mamy kilka projektów, którymi chcemy schodzić w dół - do powiatów, do podstawówek. "Punktokiada" jest dużym problemem w sportach zespołowych, przysłania szkolenie i rozmawiamy o tym z ministrem Mirosławem Drzewieckim. Nie jesteśmy bogatym związkiem, ale chcemy w jakiś sposób gratyfikować wyróżniających się trenerów. Niekoniecznie finansowo. Na razie podpisujemy umowę o współpracy w tym zakresie ze związkami okręgowymi.
za: http://www.sport.pl/koszykowka/1,65031, ... dzie_.html


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 04 lip 2009, 20:07 
Offline
zinfoman
zinfoman
Awatar użytkownika

Rejestracja: 01 paź 2006, 15:29
Posty: 1762
Lokalizacja: Zgorzelec
Cytuj:
PolskiKosz.pl | Polska | JW | 04.07.2009, 20:44

Dlaczego trudno o następców Gortata?

Nasz jedynak w NBA pochodzi z Łodzi, lecz koszykówki uczył się głównie w Niemczech pod okiem serbskich trenerów. Czy gdyby Marcin Gortat kilka lat temu nie wyjechał do Kolonii, tylko został w Polsce, to miałby szansę być znaczącym graczem w najlepszej lidze świata? Nie wiemy, ale z wyszkoleniem jego następców będziemy mieli kłopoty.

Brak czasu i wykształcenia

Choćby dlatego, że trenerzy naszych potencjalnych talentów niejednokrotnie nie mają odpowiednio dużo czasu, by się nimi zająć i by podnosić swoje kwalifikacje. W Ochocie Warszawa, gdzie zaczynałem karierę trener uczy 10 godzin w szkole wychowania fizycznego, a potem ma zajęcia z czteroma grupami wiekowymi w klubie. Dostaje 2000 złotych, ale jest na sali tyle czasu, że treningi wyglądają czasem tak, że daje chłopakom piłki, a oni sobie rzucają. W Słowenii trener juniorów Olimpiji prowadził poza tym tylko jedną grupę małych dzieci. Mógł spokojnie wyżyć z otrzymywanej pensji, jeździł na szkolenia, studiował – opowiada Kamil Pietras, który kilka lat spędził w Ljubljanie i był reprezentantem Polski na EuroBaskecie w 2007 roku.

W stolicy Słowenii jest około 20 szkół, w których pracuje jedna osoba dobrze znająca się na koszykówce. Jeśli ktoś się wyróżnia, to wysyła go do Olimpiji. W niej jest osiem grup wiekowych, a każdą zajmuje się ktoś inny. To przynosi efekty. Słowenia ma 2 miliony mieszkańców i kilku graczy w NBA. Oni dbają o swoje talenty. W moim wieku (rocznik 1988 – przyp. red.) w całym narodzie mają 10 osób o wzroście 210 cm. Cztery z nich to koszykarze – wylicza Pietras. W Polsce potrafimy wyszkolić przyzwoitych obwodowych zawodników (jak np. Łukasz Koszarek, Krzysztof Szubarga czy Paweł Kikowski), ale wśród graczy mierzących 190 cm konkurencja jest zdecydowanie większa niż wśród wyższych. Ludzi o warunkach fizycznych Gortata jest po prostu na świecie mniej.

Zbyt późny start

Fizycznie i motorycznie Polacy są lepiej przygotowani niż ich koledzy np. z Serbii – powiedział niedawno trener z tego kraju Milija Bogicević, który w nowym sezonie zatrudniony będzie w Polpharmie Starogard Gdański. W czym więc tkwi nasz problem? Między innymi w tym, że zawodnicy w kraju nad Wisłą swoją przygodę z koszykówką zapoczynają zbyt późno. Przypadek Gortata, który na pierwszy trening przyszedł w wieku niespełna 18 lat jest najbardziej jaskrawy. Ale takie przykłady możnaby mnoźyć: poprzednik Gortata w NBA Cezary Trybański zaczynał mając wiosen nieco ponad 16, a Adam Łapeta, środkowy Asseco Prokomu Sopot długo grał w siatkówkę. Wszystkich namówiono do tej koszykówki, bo byli wysocy.

Wielu chłopców mierzących po około dwa metry wzrostu spotyka się z takimi propozycjami. W młodzieżowych zmaganiach wzrost to przewaga, o której trenerzy dobrze wiedzą. Jeśli masz kilkanaście centymetrów więcej niź przeciwnik, to wystarczy, że podniesiesz ręce do góry i rzucisz. Wysokich nie uczy się wiele więcej niż umiejętności trafienia do kosza z odległości pół metra lub złapania piłki odbitej od obręczy. Mierzący 211 cm 15-latek Przemysław Karnowski podczas czerwcowych mistrzostw Polski kadetów miał znakomite statystyki – 27.8 punktu, 14.8 zbiórki i 4.4 bloku. Gdy będzie starszy, to rywale dorównają mu warunkami fizycznymi i trzeba ich będzie ogrywać. A tego polscy "giganci" nie do końca potrafią. Widać braki w wyszkoleniu technicznym, a to wynika po prostu ze zbyt późnego rozpoczynania treningów – twierdzi Bogicević. U nas uczymy nawet kilkuletnie dzieci – dodaje Vanja Gusa, szkoleniowiec z Żeleznika Belgrad. W Polsce także są grupy 10-latków i młodszych, ale jest ich bardzo mało.

System nagród za wyniki

Kluby szkolące młodzież są nagradzane za osiągnięcia sportowe. O ile wśród seniorów to normalne wyjście, to tutaj chodzi nie o to, by 14-latek miał w tym wieku koniecznie lepsze wyniki od rówieśnika. On ma być od niego lepszy jako dorosły koszykarz. Z powodu takiemu systemu premiowania trenerzy często eksploatują ponad miarę czołowych graczy, a rezerwowi służą im do wypełnienia protokołu meczowego nazwiskami. To dlatego wiele zespołów stosuje obronę strefową, a nie indywidualną. Taka defensywa ukrywa braki obronne niektórych zawodników, co przekłada się na wyniki. Ale nie uczy pomaga im tych braków eliminować. Nie działa na przyczyny, lecz na skutki.

Polonia 2011 Warszawa zbiera najbardziej uzdolnionych koszykarzy z całj Polski i uczy ich wchodzić w wiek seniora. Ale spotyka się z zawiścią i krytyką, że podkupuje rywali, by zdobywać mistrzostwo Polski juniorów. Tytuły trafiają do stolicy niejako przy okazji. A na Bałkanach? Poszczególne kluby rozumieją swoją rolę. My skupiamy się na kadetach i juniorach. Przychodzą do nas utalentowani gracze z innych zespołów. Z kolei Partizan Belgrad, który gra w Eurolidze to przede wszystkim juniorzy starsi i seniorzy – wyjaśnia Vanja Gusa, którego podopieczni z Żeleznika triumfowali w tegorocznym juniorskim turnieju Euroligi w Berlinie. A co ważniejsze w Żelezniku wychowali się m.in. Milos Teodosić, Nemanja Aleksandrov czy Dejan Milojević.

Mentalności nie zmienimy?

Możliwe, że największy problem nie leży w systemie, a w głowach młodych zawodników. W Słowenii na treningu nikt nie krzyczy, a wszyscy pracują – mówi Pietras. U nas jest inaczej. W I lidze wprowadzono przepis, że 23-latek musi grać cały mecz. Zobaczyłem, że tym chłopakom to wystarczało, wcale nie chcieli trenować i się rozwijać – opowiadał kilka tygodni temu były reprezentant kraju, Andrzej Pluta. W Serbii nie potrzeba administracyjnych udogodnień. Nastolatki np. Żeleznika już mogą liczyć na występy w ekstraklasie. W składzie mają 3-4 starszych kolegów, od których mogą się uczyć i chcą. Walczą o każdą minutę na parkiecie.

Wszystkie problemy są zależne od siebie, a najbardziej potrzeba dodatkowych funduszy. Trenerzy mało zarabiają, bo mało pieniędzy jest przeznaczanych na szkolenie. Te, które mogą do nich trafić to nagrody za wyniki, więc trenerzy koniecznie chcą osiągnąć jak najlepszy rezultat zapominając o rozwoju zawodników. Wyszukują wysokich chłopaków chcąc wykorzystać ich wzrost i wygrać parę groszy na dalszą egzystencję. A ci najbardziej utalentowani zawodnicy przyzwyczajają się do tego, że grać będą niezależnie od wysiłku na treningu.

Jak wyglądałby Gortat w takim systemie? Prawdopodobnie w rozgrywkach juniorskich stałby pod koszem i zdobywał średnio 25 punktów. Później na pewno nie trafiłby do NBA. Nawet jego nie do końca polska mentalność (a może nabył ją w Niemczech?) niewiele by tu zmieniła. Czy będzie jego następca? Tylko jeśli szybko ucieknie z Polski. Jak Jakub Wojciechowski z Benettonu Treviso, obecnie czołowy koszykarz rocznika 1990 we Włoszech.
za: http://polskikosz.pl/news/19721


Ten artykuł praktycznie wyczerpuje kwestię nędzy polskiej koszykówki i w zasadzie całego sportu w ogóle.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 30 lip 2009, 11:34 
Offline
gaduła
gaduła
Awatar użytkownika

Rejestracja: 01 cze 2008, 19:44
Posty: 318
Lokalizacja: Zgorzelec
Cytuj:
Ciekawe wyniki badań na temat działań PLK
Blisko 900 osób wzięło udział w naszych sondach dotyczących Polskiej Ligi Koszykówki. Wyniki są ciekawe, a wnioski powinny dać do myślenia władzom Ligi, dziennikarzom i kibicom.

900 osób to bardzo duża grupa respondentów. Wiemy, że byli w niej zarówno dziennikarze, zawodnicy, pracownicy klubów, jak i ogromna rzesza kibiców – wszyscy, którym zależy na koszykówce w Polsce.
Tak duża liczba oddanych głosów pozwala uznać te wyniki za miarodajne. Warto, aby władze Ligi i klubów wzięły je pod uwagę i spróbowały przynajmniej na niektórych płaszczyznach dostosować się do oczekiwań kibiców i wymagań rynku.

Część I – Organizacja rozgrywek:

1. Czy PLK powinna być ligą zamkniętą?
54% Tak. W ekstraklasie powinny grać tylko te kluby, które na to stać.
46% Nie. Brak możliwości spadku obniży poziom ligi.

2. Czy faza pre play-off w ogóle powinna być rozgrywana?
55% Nie. Nie ma w mniej nic ciekawego.
45% Tak. Dzięki niej liga jest ciekawsza.

Zdania bardzo podzielone. Trudno o słowo komentarza.

3. Czy w PLK powinien być limit obcokrajowców?
49% Tak, ale w składzie. Bez nakazu gry Polaków na parkiecie.
26% Nie. Liga powinna być otwarta.
25% Tak. Dwóch Polaków powinno być cały czas na boisku.

Komentarz: Warto zwrócić uwagę, że blisko 3 na 4 ankietowanych uważa, że powinien być w PLK limit obcokrajowców, ale tylko 25% uważa, że Polacy powinni być tak uprzywilejowani, aby grało ich dwóch przez cały czas na boisku, a tak w końcu zakłada nowy projekt PZKosz i PLK.


4. Czy PLK powinna grać dwa razy w tygodniu?
72% Tak, a pod drużyny grające w Eurolidze i Pucharach powinien być specjalnie dopasowany terminarz.
28% Nie. Jeden mecz w tygodniu wystarczy.

5. Czy PLK powinna sztywno trzymać się kolejności terminarza w rundzie rewanżowej i klucza „mecz u siebie, mecz na wyjeździe”.50% Tak. To najuczciwsza forma rywalizacji.
50% Nie. Terminarz powinien być dostosowany do logistyki, potrzeb drużyn zgłaszanych przed sezonem, a najciekawsze mecze powinny być dopasowane do telewizji i innych wydarzeń.

Komentarz:Ciekawe, że blisko 75% respondentów uznała, że PLK powinna grać dwa razy w tygodniu, ale tylko połowa, że terminarz powinien być specjalnie dostosowany do potrzeb każdej z drużyn, a takie założenie wydaje się kłócić ze sobą w przypadku posiadania drużyn grających w Eurolidze i Pucharach.
NBA, czyli najlepszą ligę świata charakteryzuje dostosowanie terminarza do drużyn. Podstawą jest tutaj wykorzystanie możliwości logistycznych: np. Turów Zgorzelec jadąc nad morze grałby w czwartek w Słupsku, a w niedzielę w Gdyni itp.
Ważniejsze od logistyki jest oczywiście dbałość o atrakcyjność widowisk i wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom kibiców. Trzymanie się kurczowo klucza: raz mecz u siebie, raz na wyjeździe oraz stosowanie dokładnie takiej samej kolejności w pierwszej, jak i drugiej rundzie wydaje się być archaiczne. Należałoby tak zorganizować rozgrywki, aby były one atrakcyjne dla kibiców i dostosowane do potrzeb transmisji telewizyjnych.
Ważne wydaje się także określenie godziny rozpoczęcia się spotkań. W tygodniu nie może to być wcześniej niż o 19, a najlepiej, aby była to godzina 20:00.
Oczywiście każdy termin i godzinę należy skonfrontować z wydarzeniami w danym mieście lub w przypadku transmisji, konkurencyjnymi wydarzeniami sportowymi, które także pokazywane są w telewizji.

6. Czy PLK powinna grać w różne święta i np. w sylwestra?
67% Nie. Koszykarze to także ludzie. Powinni mieć wolne tak jak inni.
33% Tak. Koszykówka to widowisko, które ma kibicom zapewnić rozrywkę.

Komentarz: Te wyniki są najbardziej zaskakujące, bo biorąc przykład z NBA wydawałoby się, że mecz w sylwestra lub Nowy Rok może być bardzo atrakcyjny dla kibiców.
Być może jednak błąd jest w sformułowanej odpowiedzi. „Nie” gra na uczuciach, bo zaznaczenie „Tak” może dawać poczucie, że respondent każe grać koszykarzom w dniach, które każdy powinien spędzić z rodziną.
A może Polacy nie chcą w święta widowisk sportowych?


Część II – Przepis o młodzieżowcu:

7. Czy po sezonie 2008/09 można powiedzieć, że przepis o młodzieżowcu w drugiej kwarcie przyniósł pozytywny efekt?
55% Nie. Dobry młodzieżowiec i tak by się przebił.
24% Trudno powiedzieć. Efekt możemy zaobserwować dopiero za kilka lat.
21% Tak. Dzięki niemu pojawiło się kilku ciekawych graczy.

8. Czy w sezonie 2009/10 powinien obowiązywać przepis o młodzieżowcu w drugiej i trzeciej kwarcie?
67% Nie. Przepis jest bez sensu, a 23-latek to nie młodzieżowiec.
21% Nie. Druga kwarta była wystarczająca.
12% Tak. Nasza młodzież potrzebuje przywilejów.

Komentarz: Wyniki mówią same za siebie. Po ostatnich propozycjach PLK i PZKosz widać, że także władze Ligi doszły do podobnego wniosku. Uprzywilejowanie młodych zawodników niczego nie zmieniło. Przepis o „młodzieżowcu” w drugiej kwarcie nie wpłynął diametralnie na poprawę sytuacji młodych polskich graczy.
Liga i Związek szukają łatwych dróg naprawy wielu lat zaniedbań i pomyłek. Na szczęście coraz więcej osób (decydentów, jak i dziennikarzy i kibiców) rozumie, że aby mieć godnych następców obecnych kadrowiczów, to szkolenie dzieci i młodzieży jest najważniejsze. Żaden przepis dla 20-letnich zawodników niczego nie zmieni.
Może warto, aby dziennikarze i kibice zaczęli wywierać większą presję na klubach, Lidze i Związku? Może wtedy będziemy mogli pochwalić się zawodnikami odnoszącymi sukcesy zagranicą, ale wyszkolonymi w Polsce, a nie Niemczech, Szwecji czy Stanach Zjednoczonych.


Część III – Transmisje telewizyjne:

9. Skoro niemożliwe jest, aby PLK transmitowana była regularnie w TVP1, TVP2 i TVP Info oraz Polsat i TV4, to która telewizja nadaje się najlepiej do transmitowania meczów PLK w sezonie 2009/10?
55% Polsat Sport
28% TVP Sport
17% Canal Plus

10. Czy uważasz, że godzina transmisji meczów powinna być zawsze ta sama?
67% Tak. Kibic się przyzwyczaja, że tego i tego dnia o tej i tej godzinie zawsze może obejrzeć koszykówkę w telewizji.
33% Nie. Nie ma to większego znaczenia. Kto ma obejrzeć i tak to zrobi.

Komentarz:PLK powinna zdawać sobie sprawę z rangi i ogromnej wartości jaką niesie ze sobą dobra współpraca z telewizją. Nie tylko dlatego, że dzięki niej powstaje tak zwana wartość medialna, która potem jest kluczowa dla potencjalnych sponsorów, ale przede wszystkim poprzez telewizję buduje się siłę, wartość i popularność ligi i dyscypliny.
Sygnał jaki wysyłają kibice wybierając w znacznej większości Polsat Sport powinien dać do myślenia także TVP. Obie strony powinny być zainteresowane, aby ten wskaźnik się zmienił – aby wyeliminować największe wady i ulepszyć atrakcyjność transmisji.
Ostatnie pytanie zadaliśmy tylko po to, aby podkreślić znaczenie stałych godzin i dni transmisji meczów. Każdy kto choć niewielką wiedzą na temat marketingu sportu powie, że jest to „oczywista oczywistość” i wymóg, bez którego nie ma co myśleć o realizacji długofalowej strategii rozwoju PLK.

Autor pytań i komentarzy: Michał Pacuda
Redaktor Naczelny Probasket.pl
komentator meczów NBA w stacji Orange Sport.

Wkrótce na łamach Probasket.pl publikacja Strategii Marketingowej dla Polskiej Ligi Koszykówki


za: http://probasket.pl/news/ciekawe-wyniki ... -plk-29088


Ostatnio zmieniony 30 lip 2009, 11:35 przez fan turowa, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 06 sie 2009, 7:24 
Offline
pismak
pismak

Rejestracja: 27 maja 2008, 11:29
Posty: 674
Lokalizacja: z Polski
Cytuj:
W ostatnich dniach mówiło się dużo o tym, że Asseco Prokom Gdynia i nowopowstały Trefl Sopot podzielą między sobą tytuły zdobyte przez Sopockim zespół w latach poprzednich. Tak się jednak nie stanie.
Według mediów Asseco Prokom miał mieć przypisany tylko tytuł z minionego sezonu, natomiast pozostałe tytuły z lat 2004-2008 miały należeć do Trefla.
Nie dojdzie jednak do takiego podziału. Po negocjacjach obie strony ustaliły, że oba kluby będą mogły przypisywać sobie tytuły, trofea i sukcesy zdobyte przez Prokom Trefl i Asseco Prokom w latach 2004-2009, zarówno te na arenie krajowej jak i międzynarodowej.


http://www.kosz.sport24.pl/news/show/99 ... -historii/

dwie druzyny mistrza maja w tych samych latach :)


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 06 sie 2009, 10:33 
Offline
gaduła
gaduła
Awatar użytkownika

Rejestracja: 01 cze 2008, 19:44
Posty: 318
Lokalizacja: Zgorzelec
Cytuj:
Polscy koszykarze pożądani za granicą

Łukasz Koszarek, Filip Dylewicz i Paweł Kikowski - najlepsi w ekstraklasie - wyjechali za granicę. Czy Polska zacznie eksportować koszykarzy do lepszych lig europejskich?

- Polski rynek zaczyna interesować zagraniczne kluby - przyznaje Walter Jeklin, prezes ekstraklasowej Polonii 2011 Warszawa. Słoweniec tłumaczy: - Wrześniowe mistrzostwa Europy zwróciły uwagę na 40-milionowy kraj, wciąż nieznany koszykarski rynek. Słoweńscy skauci są mile zaskoczeni poziomem polskiej ekstraklasy - dodaje Jeklin.

Najlepszy klub Słowenii, euroligowa Olimpija Lublana ściągnęła do siebie 23-letniego Pawła Kikowskiego, jednego z najbardziej utalentowanych polskich rzucających. W sezonie Kikowski zasłynął m.in. zwycięskim rzutem w ostatniej sekundzie dogrywki albo 20 punktami z rzędu dla swojej Kotwicy Kołobrzeg. Ale jego transfer był zaskoczeniem.

- Kikowski powinien pograć w pierwszej piątce silnej drużyny walczącej o mistrzostwo Polski - uważa ekspert TVP Sport Mirosław Noculak. - Ale jeśli wywalczy sobie miejsce w pierwszej piątce euroligowego zespołu, to jego wybór okaże się genialny.

- Olimpija od kilku lat szuka zawodników nieznanych, relatywnie tanich, ale takich, którzy mogą pomóc drużynie - tłumaczy Jeklin. - Klub przyciąga perspektywą gry w Eurolidze i daje szansę. Trenera Jurija Zdovca [czołowy jugosłowiański rozgrywający przełomu lat 80. i 90.] przekonało do Kikowskiego m.in. jego podejście do treningu - maksymalne zaangażowanie, chęć do pracy. Za wcześnie mówić o szansach Kikowskiego na grę w pierwszej piątce, ale wysokie tempo agresywnej obrony, co preferuje Zdovc, sprawia, że rotacja na boisku jest wysoka i zespół musi mieć 10-12 graczy zdolnych do gry w każdym momencie. Dobrze, że Paweł chce się sprawdzić w innym otoczeniu.

PLK na włoską LegaBasket zamienili Koszarek i Dylewicz. Pierwszy z nich to najlepszy polski rozgrywający, który powinien dyrygować grą reprezentacji na wrześniowych mistrzostwach Europy. 25-letni koszykarz w PLK zdobył już wszystko poza mistrzostwem Polski - mógł o nie walczyć, gdyby przeszedł do Asseco Prokomu Gdynia, który wykazywał zainteresowanie zawodnikiem, ale wybrał włoski Pepsi Juvecaserta - jeden ze słabszych zespołów poprzedniego sezonu LegaBasket.

- W PLK przyzwyczaiłem się do hal, zawodników, niewiele mnie może zaskoczyć - tłumaczy zmianę Koszarek. - Liga włoska jest dużo lepsza od polskiej. Chcę się w niej sprawdzić i zapracować na nazwisko, przebić się do wielkiej koszykówki. - Koszarek nie chciał być zmiennikiem w Polsce, być może będzie nim we Włoszech. Ale za granicą, w silniejszej lidze, to zupełnie inna sytuacja. Koszarek podjął dobrą decyzję - uważa Noculak.

Wszechstronny skrzydłowy, 29-letni Dylewicz zdobył z Prokomem sześć złotych medali z rzędu. Podpisał umowę z Air Avellino, który w poprzednim sezonie grał w Eurolidze, ale w LegaBasket zajął dopiero 11. miejsce i w najbliższych rozgrywkach w pucharach nie zagra. - Nie szukałem supersilnego klubu, tylko takiego, w którym dostanę dużo minut i będę mógł pokazać się za granicą - tłumaczy Dylewicz. W Avellino będzie grał obok Szymona Szewczyka, 27-letniego środkowego, który poza Polską gra od siedmiu lat.

Zmiany klubów na zagraniczne przez trzech graczy trudno uznać za masowy exodus, ale równoległy wyjazd trzech reprezentantów Polski i zarazem kluczowych zawodników czołowych zespołów to wydarzenie w ostatnich latach niespotykane. Po Koszarku, Dylewiczu i Kikowskim w PLK pozostanie dziura. Tym bardziej że regulamin ligi będzie prawdopodobnie wymagał obecności dwóch Polaków na parkiecie w każdym meczu. - Brak tej trójki sprawi, że poziom ligi się obniży - mówi Noculak. - Ale jeśli PLK jest zdrowym organizmem, to powinna wypromować nowe polskie gwiazdy.

Reprezentanci poza Polską

Filip Dylewicz (Air Avellino, Włochy), Marcin Gortat (Orlando Magic, NBA), Michał Ignerski (Bruesa San Sebastian, Hiszpania), Paweł Kikowski (Olimpija Lublana, Słowenia), Łukasz Koszarek (Pepsi Juvecaserta, Włochy), Maciej Lampe (Maccabi Tel Awiw, Izrael), Szymon Szewczyk (Air Avelino, Włochy). Za granicą grali także ostatnio Michał Chyliński (Clinicas Rincon Axarquia, Hiszpania) i Robert Skibniewski (BK Prostejov, Czechy).


http://www.sport.pl/koszykowka/1,65031, ... anica.html[/b]


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 07 sie 2009, 0:58 
Offline
zinfoman
zinfoman
Awatar użytkownika

Rejestracja: 01 paź 2006, 15:29
Posty: 1762
Lokalizacja: Zgorzelec
Cytuj:
2009-07-04

Koszykówka - produkt od podstaw

Jest jedną z najbardziej lubianych dyscyplin sportowych na świecie. Koszykówka. Szybka akcja, emocje i dramaturgia do ostatnich chwil. To wszystko sprawia, że miliony ludzi na całym świecie pasjonuje się krajowymi i narodowymi rozgrywkami, a hale sportowe bardzo często nie są w stanie pomieścić wszystkich chętnych.

Koszykówka może znakomicie wspierać marketingowe programy sponsorów. Takie cechy jak: dynamika, spontaniczność, szybkość, technika czy nowoczesność (1), pozwalają na wykorzystanie koszykówki jako doskonałego sposobu komunikacji przedsiębiorstwa z grupą docelową.

W krajach, gdzie marketing sportowy jest dobrze rozwinięty, a koszykówka jest wręcz na słabszym poziomie sportowym niż w Polsce, prowadzi się kompleksowe działania, których celem jest świadome wspieranie sponsorów tej dyscypliny i pomoc w realizacji ich celów. Przykładem jest niemiecka liga koszykówki mężczyzn, w której już kilka lat temu wprowadzono słabo znaną w Polsce, nową koncepcję marketingową.

Właściciel marki s. Oliver (marka ubrań) rozpoczął współpracę z koszykarską niemiecką Bundesligą mężczyzn w 2000 r., a nazwa s. Oliver Basketball Bundesliga obowiązywała do roku 2003. Celem s. Oliver BBL było aby koszykówka stała się drugą, po piłce nożnej, najchętniej oglądaną dyscypliną w Niemczech. Właściciele marki s.Olivier szybko dostrzegli potencjalne korzyści jakie wiązały się z zaangażowaniem w sponsoring koszykówki i skutecznie wsparli rosnące zainteresowanie tą dyscypliną w Niemczech.

Istotne znaczenie dla dyscypliny, sposonora i widzów miała nowa koncepcja marketingowa przygotowana przez szefów BBL (Basketball Bundesliga).
Pierwszym kluczowym posunięciem była umowa z silnym partnerem medialnym, firmą Kirch Media. Współpraca z koncernem medialnym zapewniła obecność niemieckiej koszykówki w jednej z najpopularniejszych stacji telewizyjnej SAT 1 oraz w kanale sportowym DSF, a informacje na temat s. Oliver Basketball Bundesliga w szerokim zakresie prezentowane były w największym internetowym serwisie sportowym sport1.de . Już w 2000 r. średnio 1,5 milionów osób oglądało mecze w stacji SAT 1. Podobnym zainteresowaniem cieszyły się mecze „Game of the Week” w stacji DSF.

Przykładem godnym naśladowania są dalsze, wspólne działania s. Oliver Basketball Bundesligi i Kirch Media. Wspólnie stworzono i zaproponowano potencjalnym sponsorom dwa różne pakiety. Pierwszy, nazwany „On Air”, oferujący promocję w czasie transmisji „na żywo”. Drugi pakiet, który nazwano „Off Air”, oferował możliwości marketingowe i promocyjne, głównie w halach koszykarskich (bannery, bilety, eventy, konkursy itp.). Wpływy uzyskane z dwóch pakietów dzielone były pomiędzy Ligą a koncernem Kirch Media. Są to z pewnośćią innowacyjne działania marketingowe prezentująca nowe formy partnerstwa telewizji z organizacjami sportowymi.
Zawarto także umowy z innymi mediami. Współpraca z DSV Deutscher Sport Publishing zaowocowała wydawaniem pod patronatem s. Oliver BBL miesięcznika „Basketball Magazine” oraz „Basketball News”. Ważnym partnerem okazała się największa w Niemczech sieć multipleksów UFA. W 38 nowoczesnych kinach, w 22 niemieckich miastach, widzowie oglądali przed filmem starannie przygotowane spoty reklamujące Ligę.


s.Oliver Basketball Bundesliga pozyskiwała stopniowo nowych partnerów. Bardzo szybko korzyści wynikające ze sponsorowania ligi koszykówki zauważyli szefowie największego w Niemczech przewoźnika, firmy Deutsche Bahn. Deutsche Bahn został tytularnym sponsorem Bahn Basketball Academy, której centra treningowe powstawały na terenie całego kraju. Podpisano także umowy z Axel-Springer, Nestle oraz Lego. Wykorzystując znakomitą współpracę z mediami s. Oliver Basketball Bundesliga wraz z firmą McDonald`s przeprowadziły skuteczną kampanię telewizyjną.

Szybko rosnąca popularność koszykówki w Niemczech wymusiła na szefach Ligi egzekwowanie wysokich standardów. Wprowadzono wymóg posiadania hali na min. 3 tysiace osób, a wkrótce potem powstały nowoczesne obiekty, takie jak Max-Schmeling-Halle w Berlinie czy 17-tysięczna Koelnarena w Kolonii.

Przykład s.Oliver Basketball Bundesligi prezentuje nam kierunek działań jaki powinni obrać szefowie polskich lig. Przedstawiony model ilustruje w jaki sposób wykreowano dobry produkt: atrakcyjny dla mediów sponsorów i widzów. Podkreślam słowo "wykreowano", ponieważ ta praca wymaga od osób zarządzających sportem wielkiego twórczego wysiłku.

Źródło: marketingsportowy.pl
za: http://www.polishbasketball.co.uk/pl/article/view/9


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 09 sie 2009, 16:08 
Offline
zinfoman
zinfoman
Awatar użytkownika

Rejestracja: 01 paź 2006, 15:29
Posty: 1762
Lokalizacja: Zgorzelec
Cytuj:
wp.pl | 2009.08.06 14:24

Kibic koszykówki jeździ Oplem

„BASKETBALL FAN PROFILE. 2009” to badanie zrealizowane w lipcu przez Pentagon Research we współpracy z Wirtualną Polską. Wynika z niego, że polscy internauci rozmiłowali się w koszykówce. Co trzeci badany (34%) wyraził zainteresowanie tą dyscypliną sportu, co uplasowało ją w lipcu bieżącego roku tuż za piłką nożną i siatkówką. Zainteresowanie koszykówką, które odnotowało w ostatnim półroczu gwałtowny wzrost, zadeklarowało 43% badanych mężczyzn oraz co czwarta badana kobieta. Przyczyn wzrostu popularności koszykówki należy upatrywać w udanych występach Marcina Gortata w NBA oraz w fakcie organizowania przez Polskę Mistrzostw Europy w Koszykówce, EuroBasket2009.

Co dziesiąty kibic koszykówki jeździ samochodem marki Opel
Co czwarty kibic koszykówki posiada konto osobiste w PKO BP (26%), co dziesiąty jeździ samochodem marki Opel. Najpopularniejszą siecią telefonii komórkowej wśród badanych osób jest Orange, z której usług korzysta niemal co trzeci (32%) ankietowany kibic koszykówki. Aż 95% osób, które zadeklarowały, że interesują się koszykówką, ogląda transmisje telewizyjne meczów koszykówki, z czego połowa kibiców (51%) – regularnie. Niemalże co trzeci respondent (27,9%) proszony o wpisanie nazwiska polskiego koszykarza, który jako pierwszy przychodzi mu na myśl, wymieniał Marcina Gortata. Łącznie niemal 76% respondentów typowało Marcina Gortata lub Adama Wójcika jako największe gwiazdy Reprezentacji Polski w koszykówce.

EuroBasket2009 w oczach respondentów
Blisko 53% ankietowanych jest świadoma faktu zbliżających się Mistrzostw Europy EuroBasket2009. Wśród ankietowanych, którzy spontanicznie wymienili EuroBasket2009 jako zbliżającą się dużą imprezę koszykarską ponad 60% stanowią panie. Zdecydowanie największą grupą wiekową mającą świadomość zbliżających się mistrzostw są osoby młode, w wieku 18-25 lat (42,1%). Aż 76% uważa, że organizowanie takich imprez jak EuroBasket2009 zdecydowanie pozytywnie wpływa na promocje Polski za granicą. Firmą, którą największa ilość fanów uznaje za najbardziej zaangażowaną w sponsoring koszykówki w Polsce jest Prokom. Kolejną wymienianą przez ankietowanych jest Wirtualna Polska.

Respondenci zapytani o to, które – ich zdaniem – miejsce zajmie polska reprezentacja we wrześniowych mistrzostwach EuroBasket2009 najczęściej wskazywali 5-8 miejsce. Ale ponad 13% badanych wskazało, że będzie to miejsce… pierwsze. Ponad 32% respondentów interesujących się koszykówka planuje uczestniczyć, jako kibic, w EuroBasket2009. Wśród osób planujących uczestnictwo 83,3% stanowią mężczyźni. Transmisje telewizyjne meczów rozgrywanych w ramach mistrzostw ma zamiar oglądać blisko 82% badanych, którzy zadeklarowali, iż interesują się koszykówką, z czego większość (59,8%) chce obejrzeć wszystkie lub większość transmitowanych meczów.

Internet źródłem informacji o koszykówce
Najczęściej wykorzystywanym przez kibiców koszykówki źródłem informacji o tej dyscyplinie sportu okazał się Internet – wskazało na niego 47% badanych. Popularna jest też telewizja (29%). Co ciekawe, Sieć wiedzie prym wśród panów (53% – panowie vs. 31% – panie), zaś telewizję częściej wskazywały ankietowane kobiety (38% vs. 22%). Z badania wynika też, że w im większe miasto, w którym mieszka kibic koszykówki, tym większe prawdopodobieństwo, że podstawowym źródłem informacji o tej dyscyplinie będzie dla niego właśnie Internet. Telewizja jest istotnym źródłem wiedzy o koszykówce przede wszystkim dla kibiców mieszkających na wsi oraz w małych miastach.
za: http://sport.wp.pl/kat,109914,title,Kib ... caid=18890


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 01 wrz 2009, 19:53 
Offline
zinfoman
zinfoman
Awatar użytkownika

Rejestracja: 01 paź 2006, 15:29
Posty: 1762
Lokalizacja: Zgorzelec
Cytuj:
Szczepan Radzki
2009-08-26, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 18:55

Marcin Gortat wypromował koszykówkę

Obrazek

Koszykówka. Wzrosła popularność koszykówki w Polsce - wynika z badań przeprowadzonych w lipcu przez wrocławską firmę Pentagon-Research. To efekt popularności Marcina Gortata i zbliżających się mistrzostw Europy w koszykówce.

Będąca w ostatnich latach w wyjątkowo głębokim kryzysie polska koszykówka powoli wraca do łask kibiców. W ostatnich miesiącach basket odnotował wzrost popularności wśród sympatyków sportu. Z badań przeprowadzonych przez firmę Pentagon-Research na 600 respondentach wynika, że ponad 40 procent mężczyzn i co czwarta kobieta interesują się koszykówką. Wynika z tego, że w sumie co trzeci Polak interesuje się tą dyscypliną i taka grupa kibiców wyraża zainteresowanie zbliżającymi się mistrzostwami Europy.

Raport zawiera również bardzo ciekawe i optymistyczne dla fanów tego sportu wyniki - koszykówka odnotowała w ostatnim półroczu duży wzrost popularności. Większym zainteresowaniem w lipcu cieszyły się tylko piłka nożna i siatkówka. Zwiększająca się popularność koszykówki jest najprawdopodobniej podyktowana wszechobecną "Gortatomanią" i zbliżającymi się mistrzostwami Europy.

Znajduje to potwierdzenie w odpowiedziach na pytanie o najbardziej rozpoznawalnego gracza polskiej reprezentacji w koszykówce. Większość ankietowanych twierdziła, że jest nim Marcin Gortat. Na drugim miejscu znalazł się Adam Wójcik.

Równocześnie zadziwiające jest to, że pomimo braku większej aktywności na rynku reklamowym i nikłego eksponowania marki oraz logo "Eurobasketu 2009", nieco ponad 50 procent ankietowanych wie o mistrzostwach.

W ostatnich latach koszykówka niemająca praktycznie żadnych sukcesów była sportem marginalnym, niechętnie pokazywanym i oglądanym w telewizji. Mecze czołowych drużyn ligowych Polskiej Ligi Koszykówki oglądało ledwie po kilkadziesiąt tysięcy telewidzów. Teraz widać symptomy zmiany trendu i znacznie większe zainteresowanie basketem. Szum medialny wywołany przez Gortata pozwolił na wyjście z cienia tej dyscyplinie sportu i umożliwił zaistnienie w programach telewizyjnych kilku czołowych stacji.

Jednak trzeba podkreślić, że to internet nadal jest głównym źródłem informacji o koszykówce.

Pozostaje tylko pytanie, czy po zakończeniu mistrzostw Europy prezesi i właściciele polskich klubów koszykarskich będą w stanie podtrzymać, a nawet zwiększyć zainteresowanie naszą koszykówką.
za: http://www.sport.pl/celebrities/1,85636 ... kowke.html


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: 12 paź 2009, 12:47 
Offline
gaduła
gaduła

Rejestracja: 28 lut 2008, 21:43
Posty: 342
Lokalizacja: zzz
sport.pl pisze:
Roman Ludwiczuk nie zdał egzaminu, jakim był EuroBasket, i powinien zrezygnować. Smuta w środowisku koszykarskim jest jednak tak wielka, że nawet trudno znaleźć następcę prezesa PZKosz.

Rok temu napisaliśmy w "Gazecie Wyborczej" i na Sport.pl, jak koszykówka dała się zepchnąć na margines polskiego sportu. Pytaliśmy: czy dzięki mistrzostwom Europy w Polsce odbije się od dna? Co zrobić, by wróciła na należne jej miejsce?

Odpowiedzi już znamy. Nie wykorzystaliśmy szansy, jaką był EuroBasket. Żeby koszykówka odzyskała popularność sprzed dekady, muszą odejść ci, którzy nią nieudolnie zarządzają.

Ludwiczuk, który skupia w swoim ręku władzę w PZKosz i obu ekstraklasach jako szef rad nadzorczych, początek prezesury miał skuteczny. W 2006 roku senator PO dostał sponsora dla związku, czyli Prokom Ryszarda Krauzego, który spłacił długi powstałe za poprzedniego prezesa. Męską kadrę Ludwiczuk powierzył Andrejowi Urlepowi i Polska awansowała na EuroBasket w 2007 roku.

Za jego kadencji europejska federacja przyznała nam organizację żeńskiego EuroBasketu w 2011 roku, a na wrześniowe mistrzostwa mężczyzn stawili się wszyscy najlepsi koszykarze z Marcinem Gortatem, Maciejem Lampem oraz naturalizowanym Amerykaninem Davidem Loganem na czele. Każdego z nich prezes osobiście namawiał do gry w reprezentacji.

Zmarnowany EuroBasket

Z imprezą wiązano wielkie nadzieje. Obecność Gortata w finale NBA przypomniała Polakom o koszykówce już przed turniejem, zwycięstwa nad Bułgarią i Litwą zainteresowanie podniosły, ale impreza, w której rywalizowały największe gwiazdy światowego sportu, dla Polaków skończyła się wraz z odpadnięciem naszej reprezentacji.

Rosnący w piórka Ludwiczuk egzaminu nie zdał. Świetnym, choć bardzo spóźnionym początkiem promowania koszykówki mogło być bicie rekordu Guinnessa w kozłowaniu piłki - w czerwcu, w siedmiu miastach-gospodarzach EuroBasketu odbijało ją jednocześnie ponad 31 tys. dzieci.

Za tą akcją nie poszły jednak kolejne, choć były i dobre pomysły, i fundusze. Ludwiczuk stopował jednak projekty, uznając, że ważniejsze będzie pochwalenie się dodatnim bilansem finansowym imprezy po jej zakończeniu.

Dbałość o kasę związku można byłoby nawet pochwalić, gdyby nie fakt, że niektóre kwoty wydawano bezsensownie - np. część z 1,1 mln zł, które przeznaczono na strefy kibica. W Warszawie urządzono ją tuż przy hali, podczas gdy w centrum stolicy nie było żadnych oznak wielkiej imprezy.

Prezes wybiera cheerleaderki

O Ludwiczuku mówi się, że koszykówkę zaczął traktować instrumentalnie, że najważniejsze jest dla niego wpisanie sobie w CV przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi "zorganizowałem EuroBasket, na którym zarobiliśmy". Dało się zarobić tylko dzięki wsparciu spółek skarbu państwa, bo innych sponsorów Związek senatora Ludwiczuka nie potrafił pozyskać.

Na dodatek skompromitował się, podpisując umowy, których nie był w stanie wypełnić. - Wszystkie wypłaty zostały zawieszone, w tej chwili rozpoczynamy spór prawny ze związkiem - mówi Piotr Gawron z Totalizatora Sportowego, były szef projektu Euro 2012. Totalizator (z informacji "Gazety" wynika, że miał zapłacić milion złotych) to niejedyna ze spółek skarbu państwa, która jest niezadowolona ze współpracy z PZKosz.

W negocjacjach umów udział brał także Ludwiczuk, bez którego decyzji w autorytarnie zarządzanym związku nic się nie może odbyć. Przed EuroBasketem prezes decydował np. o kształcie talerzyków do cateringu czy wybierał zespoły cheerleaderek. Już wcześniej dał się poznać jako zły menedżer, który nie pozwala na działanie fachowcom i współpracownikom, więc kilku wartościowych ludzi odeszło z PZKosz. Związkowy szef marketingu podczas finałów EuroBasketu zajmował się rozwieszaniem banerów reklamowych w hali.

Rzepak zamiast transmisji

*Prezes uważa, że najlepiej zna się też na sprawach sportowych, choć dobór pracujących w Wydziale Szkolenia, nominacje na trenerów kadr młodzieżowych czy autorskie wprowadzenie, a potem wycofanie przepisu o tzw. młodzieżowcu pokazują, że nie ma o tym pojęcia. W najważniejszych decyzjach Ludwiczuk radzi się swojego mentora Grzegorza Schetyny - tajemnicą poliszynela jest fakt, że to wicepremier stał m.in.za decyzjami o zatrudnieniu Urlepa, a potem Mulego Katzurina.

Strzałem w stopę okazał się powrót ligi do TVP, z którą PLK żegnała się z ulgą w 2006 roku. Ludwiczuk i z roku na rok coraz bardziej marionetkowy prezes PLK Janusz Wierzbowski łudzili się wizją transmisji w ogólnopolskiej TVP Info, ale liga utknęła w TVP Sport, którą ogląda garstka widzów.

Ludwiczuk z Wierzbowskim nie wymogli na TVP konkretnej liczby transmisji w otwartym kanale. Ba, umowy ponoć wciąż nie ma i wszelkie ustalenia zawierane są na słowo honoru.

Polityczne wpływy Ludwiczuka w pewnych sprawach - np. sponsoringu spółek skarbu państwa - koszykówce pomagają, ale momentami spychają ją na dalszy plan. Trzy dni po finale EuroBasketu, kiedy prezes związku powinien koczować pod gabinetem Roberta Korzeniowskiego i innych dyrektorów na Woronicza, Ludwiczuk pełnił obowiązki senatora - ministra rolnictwa i rozwoju wsi pytał: "Czy planowane jest zrównanie dopłat obszarowych do gorczycy z dopłatami do zbóż i innych roślin krzyżowych, takich jak rzepak jary i rzepak ozimy?"

W trakcie tzw. afery hazardowej Ludwiczuk znalazł jednak czas, by pojawić się na inauguracji ligi w Sopocie i razem z Wierzbowskim wspomnieć o rosnącej popularności koszykówki w Polsce. Oderwane od rzeczywistości słowa usłyszało w TVP Sport zaledwie 10 tysięcy osób.

Jak dolecieć do Rio de Janeiro?

W związku i w lidze konieczne są zmiany. Fundamentalne. Jutro ma być urlopowany Wierzbowski - na czele ligi stanie były dyrektor Asseco Prokomu Gdynia Jacek Jakubowski, ale i ten manewr niewiele zmieni, jeśli o wszystkim nadal decydować będzie rada nadzorcza z Ludwiczukiem na czele. Z nim koszykówka daleko nie zajdzie.

*Kto powinien zostać prezesem? W środowisku, które przyzwyczaiło się do zerkania w stronę Schetyny i do wygodnej myśli, że wszystko zależy od niego, trudno o dobrego kandydata.

Związkowi potrzebny jest prezes, który pozwoli pracować fachowcom - trenerom i specom od marketingu. Ale trudno także o dobrych trenerów. Najlepszym wyjściem byłoby sprowadzenie grupy szkoleniowców np. z Serbii, którzy stworzyliby system "produkujący" klasowych zawodników. Serbowie kilka lat temu przeżywali kryzys, ale już zbudowali zespół, który zdobył srebro na EuroBaskecie. A ich celem mają być igrzyska w 2012 roku.

Celem dla polskiej koszykówki powinien być awans na igrzyska w Rio de Janeiro w 2016 roku. Na Londyn jest już chyba za późno. Na to jednak potrzeba pieniędzy, czyli fachowców od marketingu. Oni muszą mieć jednak wolną rękę, której nie dostaną u Ludwiczuka. I koło się zamyka


Jak Roman Ludwiczuk trafił do PZKosz

52-letni Roman Ludwiczuk był juniorem piłkarskiego Górnika Wałbrzych. Absolwent technikum budowlanego i pomaturalnego studium pedagogicznego. W latach 80. pracował w przedsiębiorstwie budowlanym i jako nauczyciel wychowania fizycznego. Potem prywatny przedsiębiorca - fabryka okien ROL jest jedną z najbardziej prężnych lokalnych firm w branży.

Był radnym gminy Walim, a w latach 2002-05 wiceprezydentem Wałbrzycha. W koszykarskim Górniku zaczął działać w 1995 roku, po dwóch latach został prezesem klubu.

W 2000 roku nowy prezes PZKosz Marek Pałus uznał, że jedno miejsce w zarządzie związku należy się przedstawicielowi klubów z niższych lig. Te zaproponowały Ludwiczuka i nieznany działacz zaistniał na poziomie centralnym.

W 2006 roku Ludwiczuk znalazł się w grupie członków zarządu, którzy nakłonili do rezygnacji Pałusa, bo w trakcie jego drugiej kadencji związek wpadł w długi. Do PZKosz pukali komornicy, a do końca roku należało wpłacić do FIBA milion euro jako pierwszą transzę za organizację EuroBasketu.

*Wyzwanie podjął Ludwiczuk, wówczas już senator PO, uważany za człowieka Grzegorza Schetyny, który właśnie przestał być właścicielem koszykarskiego Śląska Wrocław.

Ostatnio Ludwiczuk dokształcał się w Wałbrzyskiej Wyższej Szkole Zarządzania i Przedsiębiorczości. Jest magistrem socjologii oraz zarządzania i marketingu. Nie mówi po angielsku.

Kadencja Ludwiczuka kończy się jesienią 2010 roku.


*Ciekawy artykuł. Szczególnie dla tych, którzy uważają, że G.$. nie miesza swoich łap w koszykówkę... Jeżeli miesza w reprezentacji, to czy nadal uważacie, że nie sprawuje różnej "władzy" w PLK? Może teraz obrońcom G.$. otworzą się trochę oczy, że ten człowiek cały czas jest guru w PLK.


Ostatnio zmieniony 12 paź 2009, 12:50 przez PrzecPolitWSpor, łącznie zmieniany 2 razy

Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 10 ] 

Strefa czasowa UTC+1godz.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do:  
cron


Support forum phpbb by phpBB3 Assistant
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
NA FORUM OBOWIĄZUJE ZAKAZ UŻYWANIA FORM "PAN" oraz "PANI". Używamy tylko formy bezpośredniej.


Firma DGL - właściciel www.forum.zgorzelec.info nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników.
Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub ccywilną..