bombas3 pisze:
Cytat:
Dla mnie autorytetem nie jest ten, co nie popełnia błędow (bo takich ludzi nie ma) ale ten, kto do błedu potrafi się przyznać.
bombas3: tu, w przypadku JPII i Kuronia mógłby być mały kłopot
przyznam, ze nie wiem, na czym by ten klopot polegac mial
co prawda dogmat o nieomylnosci chroni JPII w okresie papiestwa, ale przed wyborem mogl mylic sie ile tylko dusza zapragnie... ale wtedy nie wybrano by go papiezem.
bombas, chodzi mi o sposob wyplyniecia informacji o wspolpracy. Czy osoba chowajaca glowe w piasek, czekajaca by niechlubna przeszlosc gdzies sie rozplynela, spalila razem z aktami, zasluguje na miano autorytetu? Zwlaszcza, ze nie chodzilo tu o pospolite przestepstwa, nie byl zlodziejem, nie byl pedofilem, nie byl w mafii tylko zostal zmuszony! do wspolpracy (by dostac paszport) to dlaczego w 1991 nie powiedzial (powiedzieli):
"Wiecie co ja musialem robic by za granice wyjechac? podpisac to i to - takie to byly czasy"
ale tego nikt nie zrobil - dlaczego? ja sie tylko pytam...
---
Jak u mnie w garazu znajda kradzione auto, to na nic moje tlumaczenia,
ale jak sam sie zglosze i powiem, ze kolega mnie zmusil i pijany bylem, to moze nie pojde siedziec, zwlaszcza, ze nie bylem jeszcze karany.
to dziala od wiekow - albo ktos potrafi przyznac sie do bledu, wtedy go ocenimy, albo bedzie to ukrywal i biada mu jesli na jaw to wyjdzie.
PS.
polskie czcionki gdzies mi uciekly, ale mam nadzieje, ze tekst jest czytelny