krytyczny pisze:
Historia nie składania do entuzjazmu wobec tej postaci...
To nie do końca tak... Opowiedzenie się po stronie jeszcze nie będącej taką potęgą Rosji to wybór mniejszego zła. A spustoszenia podczas wojny 30 letniej i potopu? Mając w pamięci wojny ze Skandynawami i opowiadanie się za nimi to było chyba nie do pomyślenia dla Sasów czy Rzplitej - może dla ludzi "politycznie myślących", jak ich określa Jasienica. Ale takich i dzisiaj jest mało. A Rosja? Z wojny północnej potęgą
wyszła - to Piotr Wielki, jego wykształcenie i realizowane cele były podstawą sukcesu i podwaliną pod potęgę i hegemonię Rosji w Europie wschodniej.
To co nie pozwala mi darzyć sympatią Augusta Mocnego, to jego lekka ręka w wydawaniu bajońskich sum na utrzymanie dworu... i nie tylko. Sama "hrabina" Cosel dostawała rocznie coś koło 100000 talarów. Kolejnym argumentem przeciw jest jego "niemrawa" polityka zagraniczna i wewnętrzna na początku XVIII w. Rody magnackie rosły w siłę, nie modernizowano armii, nie prowadzono poważniejszych wojen...
August może budzić sympatię za to, że kraju - który jego ojczyzną nie był - nie traktował "po macoszemu". Ale mi to nie wystarczy, bo nie rządził nim dobrze...