Pod koniec czerwca rozpoczęłam kurs na prawo jazdy. No i rozpoczęła się przygoda w Jeleniej Górze...
Pierwszy egzamin - 26.09, testy zdane bezbłędnie, plac również, na mieście oblał mnie niby na wymuszeniu pierwszeństwa. Byłam na podporządkowanej, na głównej jechał jedynie z mojej prawej strony rowerzysta, wolniutko... Wyjechałam na główną, egzaminator zahamował, wpisał w karcie "Zagrożenie życia rowerzysty". Zdążyłam popatrzeć w lusterko, rowerzysta był ładnych kilka metrów za autem...
Drugi egzamin - 4.11, już bez testów (testy zdaje się po czwartym niezdanym egzaminie lub po upływie pół roku od dnia pierwszego egzaminu). Plac zdany przy drugiej próbie, miasto znowu oblane niesłusznie - wymuszenie pierwszeństwa na rondzie. Po rondzie jechało auto z włączonym kierunkowskaz, powinno więc skręcić w ulicę, z której ja wyjeżdżałam. Nie skręciło - znowu moja wina niby...
Trzeci egzamin - w piątek. I tym razem zawaliłam plac. W Jeleniej Górze śnieg, po placu jechałam jako druga, auta lodowate, co chwile komuś gasło, plac oblodzony. Chłopakowi, który startował z ręcznego na wzniesieniu auto po prostu zjechało w dół - taki lód był. Mi dwa razy zgasło auto, gdy na łuku jechałam do tyłu. Nigdy wcześniej na tym auto mi nie gasło. Zdarzało się, że gasło przy ruszaniu, ale nigdy nie na placu... Nie wiem czemu - czy ono było takie zamarznięte czy też z benzyną coś nie tak. Faktem jest, że trzeci raz nie udało mi się zdać.
Wszyscy dobrze wiedzą, że cudem jest zdać za pierwszym razem. Zdają z reguły ci, co mają specjalne względy

Gdy miałam pierwszy egzamin to z mojej grupy zdały dwie osoby - facet po pięćdziesiątce i dziewczyna, która zdawała po raz piąty. Nie wiem ile osób zdało, gdy miałam drugi egzamin, lecz to właśnie wtedy zaczęłam się martwić trochę, bo były ze mną osoby, które zdawały po raz dziewiąty (m.in. kobieta, która jeżdzi od dziesięciu lat własnym autem).
Jeszcze trochę sobie pojeżdżę, pozwiedzam Jelenią Górę przynajmniej

Drażni mnie tylko to, że naprawdę trzeba albo zapłacić, albo mieć wielkie szczęście. A ja szczęścia to za bardzo nie mam.
Stałam się specjalistką od wymuszania pierwszeństwa
Jestem ciekawa czy ktoś z was ma podobne doświadczenia za sobą - na czym was oblewali, za którym razem zdaliście?