Miałem w przeciągu ostatniego miesiąca dwie nie miłe sytuacje. Pierwsza zdarzyła się w dziale geodezji, gdzie przez pani urzędniczki błąd narażony zostałem na wydatki, podróże do Zgorzelca, stratę czasu i nerwów. W rezultacie wszystko wróciło do punktu wyjścia. Na moje pytanie kto zawinił, usłyszałem MY. A gdy spytałem kto zwróci mi poniesione koszta z tytułu np. wypisu z gruntów - usłyszałem - NIKT.
Następna sprawa. Urząd skarbowy. Zawsze zeznanie podatkowe wypełniał mi ktoś , za co oczywiście płaciłem. W tym roku postanowiłem zrobić to sam. Tak też zrobiłem i złożyłem w US, a po ok. 2 miesiącach , będąc w Zgorzelcu chciałem upewnić się czy wszystko z zeznaniem jest ok, więc udałem się do tego urzędu. Pani zapewniła mnie że - tak, wszystko jest w porządku. Cztery dni temu dostałem wezwanie , celem uzupełnienia brakujących danych. I znowu jazda specjalnie po to aby uzupełnić dane i usłyszeć że termin zwrotu podatku zaczyna biec od początku. Nie ukrywam że jestem wściekły. Co o tym myślicie, czy ktoś powinien za takie postępowanie urzędników odpowiedzieć, lub pociągać takich ludzi do odpowiedzialności? Miał ktoś podobną sytuację??
