Ja chyba odstaję lekko od większości, ale...jakoś mnie wcale nie ciągnie na niemieckie ścieżki rowerowe. Jeżdżę tygodniowo rowerem około 100-140km - może nie jest to jakaś gigantyczna ilość, ale brak czasu nie pozwala mi na więcej.
Jeżdżę często po okolicznych wioskach - ruch na drodze mały i czuję po prostu, że jestem u siebie. Owszem - denerwują mnie dziury, czasem kierowcy wyprzedzający na centymetry, ale bez przesady - da się przeżyć! To, co niektórych cieszy i fascynuje: ład, porządek, idealna nawierzchnia i wytyczone szlaki po niemieckiej stronie to troszkę dla mnie odbieranie frajdy z jazdy:) Ja najczęściej improwizuję - wyjeżdżam z domu i jadę tam, gdzie mam ochotę - trochę asfaltem, troszkę polnymi drogami, lasami - w Niemczech bym się nie odważył - nie znam prawa, nie wiem, czy teren nie jest prywatny, czy las nie ma właściciela, który mnie nie odstrzeli itp.
Pozdrawiam
Piotr