Nie raz i nie dwa zdarzyło mi się spotkać z różnicami cenowymi między tym co na półce a tym co wyskakiwało na kasie. Najwięcej razy w Carrefourze ale konkretów nie pamiętam, bo to jakieś drobiazgi były. Ale np. w realu miałam problem przy zakupie tuniki. Na wieszakach wisiały rzędem identyczne tuniki w różnych rozmiarach, ponad tym widoczna ramka z ceną w wysokości 29 zł. Biorę wdzianko do kasy a tam wyskakuje 49 zł. Nie wykłócałam się już z kasjerką (w końcu nie jej wina), tylko zapłaciłam i grzecznie - jako osoba "obyta" w tych sprawach - podeszłam do Informacji. I tutaj się zaczęło. Pani uparła się, żeby zrobić ze mnie idiotę. Próbowała mi wmówić, że widocznie ktoś przewiesił moją tunikę na półkę z tańszymi modelami i ona nie może odpowiadać za pomyłkę innego klienta (przy okazji wysłuchałam litanii na temat niechlujnych i leniwych klientów, którym nie chce się odnieść/odwiesić rzeczy na właściwe miejsce - co niestety jest irytującym faktem, z którym się zgadzam). No to ja jej tym samym tonem, że mnie tym bardziej to nie obchodzi, albowiem zgodnie z europejskim prawem mnie obowiązuje cena wskazana na półce (nie wiem, ile w tym prawdy ale fajnie brzmi i robi na obsłudze wrażenie

), a market ma ludzi od tego, żeby pilnowali porządku na półkach. Nie jestem z natury pyskata (no może troszkę

) ale pani trafiła na mój gorszy dzień. Stanęło na tym, że wezwała swojego kierownika, który po zapoznaniu się ze sprawą niemal bez słowa nakazał zwrócić różnicę i dodatkowo w ramach przeprosin wręczył talon na 10 zł. Tak więc czasem warto postawić na swoje.
Przypominam sobie też jeszcze zdarzenie z C4. Kupiłam tam buty, takie zwykłe klapki. Niestety, były spięte żyłką zatem przymierzenie ich stanowiło karkołomne zadanie. Na miejscu wydawało mi się, że są ok. W domu dopiero na spokojnie przymierzyłam i wyszło, że jednak pięta wystaje. Wróciłam do marketu i do BOKu. Wymiana nie była możliwa z braku większego rozmiaru. Pani poinformowała mnie, że zwrot pieniędzy nie jest możliwy, ponieważ towar nie jest wadliwy itd, a ja mogłam sobie w sklepie buty przymierzyć. Tylko jak, skoro były spięte ciasno żyłką, której nie byłam w stanie przerwać. A pani na to, że mogłam wezwać obsługę, tzn. pana, który ponoć się tam tym zajmuje (rozpinaniem butów, niezła fucha, swoją drogą). Według mnie to była już jawna kpina i poprosiłam kierownika tej pani. Kierowniczka długo wydzwaniała gdzieś konsultując sprawę z kimś "wyżej". Wreszcie pani stwierdziła, że mogę zwrócić obuwie, tyle że pieniędzy nie mogą mi zwrócić, natomiast za kwotę za buty mogę kupić sobie coś innego w dziale tekstylia czy coś tam.
W kwestii zwrotów niewadliwego, pełnowartościowego towaru. Czyż prawo nie stanowi tak, że od każdej umowy zakupu można odstąpić w przeciągu 10 dni od zawarcia umowy? Przecież paragon jest w pewnym sensie umową kupna/sprzedaży towarów na nim widniejących. Warunkiem odstąpienia od umowy jest zwrot towaru w nienaruszonym stanie, bez śladów użytkowania. Każdy szanujący się sklep internetowy daje taką możliwość. Każdy bank przewiduje możliwość odstąpienia od umowy kredytu, karty itp. To hipermarketów ta zasada nie obowiązuje?
W realu kiedyś zdarzyło mi się kupić pampersy, które po przyjściu do domu okazały się "za małe". Jedną otwartą paczkę musiałam zostawić, bo już ją naruszyłam, ale drugą bez problemu zwróciłam w informacji real'a.