a żeby nie było, ze temat nie w temacie, bo akurat na tych dostępnych mp3 nie słychać niczego o Zgorzelcu, to poniżej wiersze z dwóch utworów, tym razem już o naszym mieście, tym zamkniętym, klaustropolis.
zależnie od
wewnątrz: dni zamykają się pośpiesznie, zanim zdążę pomyśleć.
na noskach butów mam nieścieralny kurz, a wokół ust zmarszczki.
i niby kiedy minęłam, kiedy zdarłam na chodnikach ideały, a może:
jak o nich zapomniałam? zgorzeleckie metro nazywa się "50"-tka,
wozi pasażerów w pętli krótkich tras, więc zawsze na noc się cofam
do punktu wyjścia. po wojnie zaasfaltowano tory tramwajowe, które
wywodziły za rzekę, dawały szansę na iluzoryczną podróż na zachód,
w cień wulkanu. na nyskiej, najwęższej ulicy brukowanej jantarem,
zaciskam krawat i łapię ostatni kurs tego życia, niemal na bezdechu.
z zewnątrz: miasto wygląda na martwe, bo zapuszcza zęby
pękniętych kamienic do rzeki, nabiera jej mętnego lenistwa,
a kiedy podniesiesz głowę, przyszłość zarzuci na wybojach.
nigdy nie będziesz wiedział, chyba że zmrużysz perspektywę.
od ujazdu do centrum
czego jeszcze ode mnie chcecie przecież biegnę
kurs na przełaj
haracz na spękane 'nie wiem już czy warto'
skrzypię
szukaj mnie przy śliskich palach mostów
albo tam gdzie mogę się urodzić lepiej
lub daj zgubić się do końca
wymrzeć bez reszty
od ujazdu do centrum kuleć
kuleć przykładnie