Mnie się też wydaje, że sytuacje, kiedy sportowcy, zamiast kopać piłkę, klękają na murawie i się modlą, jest przegięciem. Od tego są kościoły i można tam pójść się pomodlić po meczu. Wszystko powinno mieć swój czas i miejsce a takie "wybieganie przed orkiestrę" przypomina mi aktywistów zetempowskich (nie wszyscy pamiętają: to ktoś w rodzaju tych współczesnych młodzieńców w garniturkach, naspeedowanych i pragnacych zrobić karierę za wszelką cenę).
Także tzw. "palenie świeczek", kiedy zaczyna przybierać formę społecznego nacisku, traci swój pierwotny charakter. Tu nie chodzi tylko o zapalenie świeczki , lub publiczne zadeklarowanie zapalenia, tu chodzi o pamięć i pewnego rodzaju intymność, która ginie w tumulcie i gromadnym spełnianiu "obowiązku".
Nie każdy się musi ze mną zgadzać, to jest tylko moje zdanie. Napawa mnie niesmakiem gdy intymność robi się publiczna.
|