Tekst za
www.hotmoney.pl (
http://www.hotmoney.pl/nabiezaco/Skrajn ... b-a31801/2)
Krzysztof S. przez pięć lat był przekonany, że pracuje w zgorzeleckiej firmie, która jest tajną jednostką Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – informuje "Gazeta Wrocławska".
Szef rzekomej jednostki Gerard F. jest obecnie oskarżony o oszustwo. Bez żadnych podstaw podawał się za funkcjonariusza tajnych służb, a jego firma ochroniarska nie miała koncesji. A jednak przez lata był ważną postacią w Zgorzelcu i "szkolił" za grube pieniądze bardzo wiele osób.
Krzysztof S. jest wśród ofiar Gerarda F. najbardziej poszkodowany. Pięć lat temu uwierzył, że dzięki szkoleniom organizowanym przez oszusta trafi w szeregi ABW. Zapłacił więc Gerardowi F. kilkadziesiąt tysięcy złotych. Kiedy kandydatowi na funkcjonariusza skończyły się pieniądze, dostał propozycję – może się szkolić nadal, ale w zamian za wykonywanie prac na rzecz firmy.
Przez kolejne lata Gerard F. wysługiwał się Krzysztofem S., a ten nadal sądził, że jest przygotowywany do pracy w ABW. Dopiero, gdy Krzysztof S. znalazł się na progu fizycznego wycieńczenia, zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem coś jest nie tak.
Tymczasem z dziwnej działalności Gerarda F. zdali sobie sprawę inni ludzie, przede wszystkim klienci jego szkoły przetrwania. Zauważyli, że kosztujące masę pieniędzy kursy są prowadzone po łebkach i bez sensu. Oszukani klienci skierowali sprawę do sądu. Wtedy wyszło na jaw, że już 10 lat temu Gerard F., prowadził podobny oszukańczy interes we Wrocławiu.
Rzekomy "agent ABW" przez lata działał jednak z wielkim rozmachem, organizując m.in. pokazy razem z lokalną policją i rozbijając się po mieście specjalnie oznakowanymi pojazdami swojej "jednostki". Jednak prawdziwe służby w ogóle nie zwróciły uwagi na oszusta. Jak to możliwe? Tego póki co nie wiadomo.
Autor: Paweł Rybicki |
pawel.rybicki@hotmoney.pl