Wg mnie jak Pan Zgłobicki pisze "hipotetyczne", oznacza mniej więcej tyle, że nie ma na to dokładnej dokumentacji technicznej z wymiarami itp., i, sorki za cyniczny ton, protokołów zdawczo-odbiorczych pozabijanych w wyrobisku ludzi. Każdy solidny historyk jest zobowiązany tak napisać, jak nie ma dokumentacji źródłowej co do joty. Rzuciłem jednak okiem na przypisy do odnośnego rozdziału monografii Pana Zgłobickiego, i naliczyłem 19 nazwisk przepytanych przezeń świadków. Oczywiście rację ma Ex, że ze starszymi ludźmi bywa róźnie, pamięć ludzka to nie CD-ROM, wskazałbym jednak na dwie rzeczy: po pierwze, Pan Zgłobicki dysponuje niewątpliwie dobrym warsztatem fachowym (chodzi mi o zestawiania spójnej konstrukcji logicznej z niekoniecznie spójnych zeznań), a Jego baza źródłowa jest o tyle dobra, że różnorodna. Jeden ze świadków przywoził coś na późniejszy POM, inny mieszkał na Moysie, kolejni byli jeńcami Stalagu, inny poborowym Wehrmachtu; są też zeznania osób, które widziały co się działo na terenie po 1945. Czyli mamy rozpoznanie terenu ze wszystkich stron (włącznie z koszarową!), poza tym same wyrobisko jest w miejscu dość charakterystycznym. I jeśli jakikolwiek urzędnik czy to AMW, czy UM, czy wreszcie (o zgrozo) PSOZ stwierdzi, że ta dokumentacja jest niedostateczna, to są trzy możliwości interpretacji zachowania takiego urzędnika: a) niedokształcenie b) lenistwo c) zła wola. Innych możliwości nie widzę. Podsumowując- w tej chwili najważniejsze, to rozkminić, jak daleko sięgają plany budowlane na gliniance. Swoją drogą, czy w odnośnej dokumentacji geodezyjnej nie ma też wzmianki, że to teren zasypanego dołu wydobywczego i pewnie mimo 60 lat wtsypywanie śmieci może nadal "chodzić"??? Chyba że planują tam "domki wysokiego ryzyka"... No i trzeba kołatać po instytucjach. Ja podejmuję się, zgodnie z Zubkową sugestią, zajrzeć do IPN-u w poniedziałek jak będę we Wrocu. Daj Boże, przynajmniej niektóre piony mają tam na tyle luzu, że ktoś zainteresuje się sprawą, a skądinąd te typy mają dostęp do źródeł, których isnienie bywa nawet nieodnotowywane w inwentarzach archiwalnych. Obawiam się tylko, że takich spraw jak ta, to oni mogą mieć na pęczki, i odsyłają petentów do delegatur PSOZ. Ale wezme ze sobą książkę Pana Zgłobickiego, mapkę pruską topograficzną, jakiś wydruk z BIP, niech mnie do tego PSOZ odeślą chociaż z jakąś opinią. Najważniejsze jednak wydaje się miasto, bo w razie kopnieczności wpisania obiektu na rejestr zabytków czy coś w ten deseń, trzeba by te koszta ponieść. A kilkaset PLN to kosztuje, więc konserwator w Jelonce może dramatycznie rozlożyć ręce, że nie ma kapuchy, i że po ptokach. Przy okazji, nie wiem czy zwróciliście uwagę na fragment u P. Zgłobickiego o wywożeniu śmieci i spychaniu ich spychaczami, co mogło i groby poniszczyć. Z tego co zrozumiałem z tego fragmentu, chodzi dokładnie o te strony wyrobiska, z których były groby, głównie te polskie. Tyle na razie odfax.
|