Cytat z broszury "Między Nysą Łużycką, a Kwisą", autorstwa Krzysztofa R. Mazurskiego, wydanej przez Krajową Agencję Wydawniczą we Wrocławiu w 1980 roku.
"POLACY W ZGORZELCU
W 2 połowie XIX wieku zachodnie, uprzemysłowione regiony Rzeszy potrzebując rąk do pracy ściągały mieszkańców słabiej rozwiniętych gospodarczo prowincji wschodnich. Na ich miejsce przybywali m. in. Polacy z Poznańskiego, Kongresówki, Górnego Śląska. Zjawisko to, tzw. Ostfluch, przetrwało do czasów III Rzeszy. W 1899 roku w Zgorzelcu mieszkało ok. 3 tysięcy Polaków. Zatrudnieni byli głównie w miejscowych warsztatach kolejowych, w handlu i rzemiośle.
Godne uwagi było stowarzyszenie zamieszkałych tutaj polskich robotników. Inicjatywa wyszła od socjalisty Koczorowskiego i kilku robotników, którzy 31 lipca 1898 roku zorganizowali zebranie inauguracyjne. Do ok. 40 przybyłych przemówił po polsku Koczorowski; komisarz policji zabronił jednak używania języka polskiego. W toku zebrania zostało utworzone Towarzystwo Robotników Polskich. Do zarządu wybrano Koczorowskiego, Biedrzyńskiego i Pierzchalskiego. Członkowie starali się oddziaływać ideowo na środowisko robotnicze. Stwierdzali z satysfakcją: „Ognisko światła i wiedzy założyliśmy jednak w Zgorzelcu".
Organizacja przetrwała zaledwie kilka miesięcy, miała bowiem wielu przeciwników, także wśród miejscowych Polaków. Najaktywniejsi jej członkowie zostali zwolnieni z pracy, co zmusiło ich do opuszczenia miasta. Grupa pozostałych członków, w porozumieniu z innymi rodakami, przekształciła organizację w towarzystwo „mające na celu pielęgnowanie mowy ojczystej". Utworzono czytelnię polską, powiązaną z Towarzystwem Czytelń Ludowych w Poznaniu, które zaopatrywało ją w książki i prasę polską. Urządzano wieczorki towarzyskie, obchody rocznic narodowych itp.
Główny ton działalności nadawali stowarzyszeniu uświadomieni robotnicy, którzy głosili hasła wspólnej walki robotników polskich i niemieckich przeciw wyzyskowi kapitalistycznemu i politycznemu uciskowi. „My polscy, jak i niemieccy robotnicy mamy jednego wroga, z którym tylko wspólnie walczyć możemy. Tylko razem możemy cel swój osiągnąć" — pisał w 1906 roku do „Gazety Robotniczej", organu socjalistów polskich zaboru pruskiego, robotnik ze Zgorzelca. Podczas kampanii wyborczej w 1907 roku członkowie towarzystwa prowadzili wśród robotników polskich agitację na rzecz kandydata robotniczego.
Po zakończeniu l wojny światowej wielu Polaków powróciło do kraju. Na żądanie władz kościelnych w 1925 roku ks. Stephan, duszpasterz miejscowych Polaków, musiał zrzec się tej funkcji. Nabożeństwa polskie zostały zlikwidowane. Prasa polska w Niemczech i wierni bezskutecznie protestowali przeciw temu pogwałceniu praw narodowych. W obliczu wrogiego nastawienia rozwiązane zostało niebawem polskie stowarzyszenie. Życie Polonii zgorzeleckiej prawie całkiem zamarło. Niewielka garstka Polaków doczekała się wyzwolenia. Dołączyła do niej grupa 40 byłych jeńców z pobliskiego Stalagu VIII i osób wywiezionych na roboty przymusowe do Niemiec. W końcu kwietnia 1945 roku w Zgorzelcu znajdowało się łącznie z plutonem MO i 17-osobową grupą pełnomocnika rządu, ok. 300 Polaków. "
|