proszę bardzo.
G.Ż
„Walka brudzi. Chyba że walczysz czysto”
Z myśli mistrza Ya
- No, do pioruna, przyszlim haratnąć haracz plus bonus do pioruna jakowyś łyknąć. Zali nie jest do pioruna „Nowowiejska” karczmą zacną ? Jest do pioruna jego mać ! Oberżą przednią do pioruna, gdzie obeżreć się można i wysikać – ciągnął swój monolog Drech.
- Co... co panowie wi...winszują ? – wyjąkała karczmarka.
- Wszystko do pioruna co najlepsze, mała ! – ryknął Wlew – A płaci dzisiaj...
Rozbawiony wzrok potoczył po klientach oberży, nieco teraz skulonych i generalnie rzecz biorąc milczących, choć zdawało się, że wewnętrznie krzyczą. Gruby palec, godnie kończący grube łapsko Wlewa zatrzymał się na starszym mężczyźnie w zielonym kaftanie.
- Dziadek płaci dziś, do pioruna !
- Twój dziadek ? – zapytał spokojnie Trzeszcz, zdmuchując jakiś niewidoczny paproch z rękawa zielonego kaftana.
Milczenie w karczmie stało się jeszcze cichsze, a wewnętrzny krzyk tamże przesiadujących (choć na coraz bardziej ugiętych, gotowych do skoku kolanach) uderzał swoją niemotą nawet w najbardziej niewrażliwe uszy.
- Dziadek płaci do pioruna !!! – ryknął na całe gardło Wlew. Osobiście nazywał ten powtórzony rozkaz, kierowany w jakąś nieokreśloną przestrzeń dookoła obiektu nienawiści (spowodowanej nieoczekiwanym przeciwstawieniem) – „ostatnią szansą”. Wlew miał talent do definiowania zjawisk socjo – społecznych.
- Zapytał, czy twój dziadek – wtrącił wiecznie uśmiechnięty Mózg.
Wlew zacisnął pięści. „Jesień średniowiecza” – tak nazywał tę fazę zdenerwowania.
- Zamknij się Mózg – warknął – A ty dziadu gmeraj w sakiewce, i to do pioruna pełną dłonią, bo marne masz szanse na doczekanie jutrzejszego do pioruna ranka.
- Masz brudny kubrak – rzucił Trzeszcz i łyknął piwa.
- Ożesz ty zawszony ciurlaku ! – oczy Wlewa rozbłysły krwistą czerwienią – Chodź tu do pioruna sam, to może i na własnych nogach sam wyjdziesz !
- Ale faktycznie masz brudny – Mózg pokazywał palcem na napinającą się pod cielskiem zawadiaki czarną kurtę.
- Mózg, zamknij się !
Drech obserwował sytuację z przylepionym do twarzy ironicznych uśmieszkiem – teraz chwycił Mózga za ramię i uspokajająco uścisnął. Chociaż uwzględniając wymiary Mózga, uspokajający uścisk powinien mieć kilkanaście kiloton więcej.
- Ale o co wam chodzi, przecież dziadek prawdę każe – Mózg rozłożył ręce – Pytania zadaje i zauważa. Znaczy prawdę każe.
- Nie doceniają cię, co kolego ? – Trzeszcz pokiwał głową, a na jego twarzy malowało się współczucie.
- Ano nie – Mózg był ciągle uśmiechnięty, ale z nutką wyrzutu w kącikach ust – Mówią takie różne, że gupi jestem, żebym z tyłu stał, jak gadają, a jak biją, to z przodu...
- Chcesz pogadać ? Piwka ? – głos Trzeszcza był łagodny – Siadaj, ja stawiam.
Mózg pokiwał głową. Wlew też – tyle, że nie w tym kierunku.
- Co wy mi tu do pioruna ćwiergolicie ? Ty stary dawaj sakiewkę, już do ciebie idę.
Potężna dłoń zatrzymała go zanim jeszcze wystartował.
- Najpierw ja – nie można powiedzieć, żeby Mózg uśmiechnął się z satysfakcją, bo był uśmiechnięty cały czas – Pogadać przy piwku.
- Mózg, idioto ! – Wlew próbował wyrwać się z garści swojego kompana. Równie dobrze mógłby przepychać wielbłąda przez dziurkę od klucza.
- Sami widzicie starcze – Mózg odsunął kamrata – Idioto. To nieładnie bardzo tak na mnie mówić... A oni tak cały czas, czasem to już strzymać nie idzie.
- Nie lza się denerwować – stary Trzeszcz stuknął kuflem o świeżo napełniony kufel przybyłego – Nie lza.
- Kiedy czasem nie strzymuję, powiadam.
Drech postanowił wkroczyć razem ze swoim trzypaskowym autorytetem.
- Mózg, chodź, nie wygłupiaj się.
|