No cóż,ja myślę,że problem tkwi w niekontrolowanym rozrodzie kotów.
To do Guckowej.
Osobiście widzę na swoim podwórku kilka kotów,których nie mogę się doszukać właścicieli.
Pewien pan,pensjonariusz pobliskiego Domu Opieki dla Dorosłych,zajmował się systematycznie dokarmianiem kotków,tuż przy Pralni przy ul.Chopina,co nie było przyjęte zbyt entuzjastycznie przez okolicznych mieszkańców,ponieważ koty te niszczyły im ogródkowe zasiewy...
Ale mnie najbardziej zbulwersowała jedna kotka,która wydała swoje potomstwo na mojej werandzie;dwa kotki sama gdzieś wyniosła,a następne dwa po prostu porzuciła.
Nie chciałam ingerować w tą "rodzinkę",żeby nie płoszyć matki i...co?
Po dwoch dniach okazało się,że te dwa kotki zdechły z głodu...Ze łzami w oczach wyniosłam je na łopacie na podwórko i zakopałam,nie mogąc zrozumieć zachowania ich matki.
Ogólnie rzecz biorąc:lubię zwierzęta i nie zrobiłabym im krzywdy,ale takie zachowania uważam za pewnego rodzaju wynaturzenia.
Każdy gatunek istot żywych ma specyficzny stosunek do opieki nad swymi młodymi i porównanie ryb do kotów nie może mieć miejsca,ale nie przypisujmy wszystkiego,co nas bulwersuje zachowaniom człowieka,choć i takie się zdarzają....
Droga Guckowa:znam ludzi,którzy twierdzą,że zwierzęta lubią,a mimo to nie potrafią się nimi odpowiedzialnie opiekować.
Uważam,że nim podejmiemy decyzję o udomowieniu zwierzęcia,najpierw powinniśmy na temat tego gatunku zasięgnąć rady lekarza weterynarii,lub poczytać kilka poradników,żeby z litości,zamiast radości,nie stworzyć zwierzęciu piekła na ziemi.
Wielu rodziców ulega presji swoich pociech i zupełnie do tego nieprzygotowani,kupują w prezencie dziecku pieska,lub kotka,nie bacząc na to,że nie jest to pluszowa zabawka...
Myślę jednak,że jest to bardziej głupota,niż zworodnialstwo.
Oczywiście wręcz przeciwnie jest w przypadku pozbycia się przez nich uciążliwej "zabawki".
|