Cytuj:
A czemu tak jest? Dlatemu ze dobro kursanta nikogo nie obchodzi
pozory: wszystkim a najbardziej instruktorom zależy, aby wyuczyć każdego na wzorowego kierowcę
i dlatego chcą mieć z nim jak najdłużej kontakt
.
Na poważnie zaś, im więcej egzaminów, tym większy przypływ gotówki /i ten oficjalny i ten nieoficjalny../ Dowodem lukratywności różnej maści 'szkół jazdy', jest ich wysyp, jak grzybów po deszczu, kilkanaście w mieście, tylko ilość aptek je chyba bije.
Dlatego, bardzo dobrze, że pojawia się konkurencja, choćby ukraińska. Na forach poświęconych tematowi, właściciele i instruktorzy straszą, wyśmiewają i przestrzegają przed innymi, niż rodzime egzaminami.
Druga myśl, jaka mi się nasunęła, kiedy czytałem dyskusję, jest taka: w nas, w Polsce, cały ciężar i odpowiedzialność za wyszkolenie spoczywa na barkach kursantów. Szkoły jazdy są od 'szkolenia', egzaminowania i brania kasy. Zero odpowiedzialności. Moim zdaniem powinno być tak, że szkoła jazdy ma
nauczyć, bo za to bierze pieniądze. A sprawdzianem jakości i efektu tej nauki jest właśnie egzamin. Skoro tak duża ilość kursantów ma takie problemy ze zdaniem go, to albo szkolenie jest na złym poziomie i szkolący nie ponosza za to żadnych sankcji, albo jest konflikt pomiędzy szkolącymi a egzaminującymi. /Bo szkolący mają dopływ gotówki i może nie chcą się dzielić z egzaminującymi, ale to już dowolna interpretacja, granicząca ze spiskiem
/
Ciekawa byłaby statystyka, ilu kursantów z jakich szkół jazdy oblewa najczęściej