na polskikosz.pl tak pisza
Cytuj:
Turów chciał podkupić AZS
Jutro AZS Koszalin zagra kolejne ligowe spotkanie - tym razem z Górnikiem Wałbrzych. Jeszcze do niedawna nie było pewne w jakim składzie zagrają koszalinianie. Powód? PGE Turów Zgorzelec był poważnie zainteresowany kilkoma zawodnikami akademików.
Wicemistrzowie Polski ma ostatnio poważne problemy. Przegrywa mecz za meczem i jest w wyraźnym kryzysie. Działacze wraz z trenerem uznali, że potrzebują wzmocnień. Kandydatami do gry w Turowie byli między innymi zawodnicy AZS-u. W kuluarach padają takie nazwiska jak Igor Milicić, Javier Mojica oraz Dante Swanson. To koszykarze, którzy stanowią o sile akademików. Do Milicića został wykonany bezpośredni telefon, z resztą kontaktowano się przez ich agenta. Niektórzy podejrzewali nawet, że to miała być zemsta Turowa na AZS, za wyeliminowanie trenera Saso Filipovskiego. Przypomnijmy, że Filipovski prowokowany przez jednego z kibiców AZS, uderzył go i złamał mu nos. W konsekwencji został on zawieszony na trzy miesiące przez władze ligi i zwolniony z tego powodu z Turowa. – To nie tak – zaprzecza Jan Michalski, prezes PGE Turów. – Interesowaliśmy się wieloma zawodnikami, wśród nich padło parę nazwisk koszykarzy z AZS. Nie mogę zdradzić jakich. W każdym razie, szukaliśmy zawodników i dostaliśmy różne oferty. Agenci koszykarzy z AZS uważali, że jest możliwość zerwania kontraktów z ich klubem. Zadzwoniłem więc do prezesa Szumskiego i usłyszałem, że nie ma żadnej możliwości by zerwać kontrakt. A nawet jeśli jest, to i tak ich nie puści. Na tym temat dla nas się zakończył. Nie chcieliśmy szukać żadnych kruczków prawnych, żadnych luk w kontraktach. Szukaliśmy zawodników którzy mogliby do nas przejść bez problemów – dodaje.
Gdyby więc Javier Mojica miał w kontrakcie zapis pozwalający mu opuścić klub, Turów najprawdopodobniej miałby go u siebie. – Dokładnie – przyznaje Michalski. Pytane o całą sprawę Krzysztof Szumski, prezes AZS twierdzi że nie wie o co chodzi. – Nic nie wiem. Nikt z Turowa do mnie nie dzwonił w tej sprawie. Wszyscy zawodnicy zostają w Koszalinie.
Wściekły jest jednak trener AZS, Jeff Nordgaard. Takie propozycje, nawet jeśli nie mają żadnych szans na realizację, mieszają w głowach zawodników i mocno ich dekoncentrują. – To chyba jakiś żart! Nie znam wszystkich szczegółów sprawy. Sama sytuacja, że bogate kluby dzwonią do tych mniej zamożnych po ich zawodników jest niepoważna. Rozumiem, że w niektórych przypadkach, gracze w Europie mają zapis w kontrakcie pozwalający im przejść do innego zespołu, kiedy będą tylko chcieli. Jednak z własnego doświadczenia wiem, że większość zawodników, łącznie z tymi z naszego zespołu, takiej możliwości nie ma. W NBA nazywa się to manipulowaniem i zespół który to robi, dostaje potężne kary finansowe. Dotyczy to właśnie rozmów z zawodnikami z innego klubu, który ma kontrakt – denerwuje się szkoleniowiec AZS.
Dziwi również fakt, że zawodnicy którymi interesował się Turów, poza Mojiką, są bardzo dobrze znani w Polsce od wielu lat. Przed sezonem tak bogate kluby nie miałby problemów z ich zatrudnieniem. – Jest to trochę dziwne. Na początku sezonu, gdy budowało się zespoły, okazali się za słabi, ale kiedy te kluby przechodzą kryzys, to muszą mieć tych zawodników w swoich szeregach? Nie mam pretensji jeśli dwa kluby się ze sobą dogadają i zawodnik przejdzie z jednej drużyny do drugiej. To logiczne, żeby wzmocnić zespół i pozwolić zaoszczędzić pieniądze innej drużynie. W tym wypadku wydaje się, że było coś więcej na rzeczy niż tylko zwykły transfer – dziwi się Nordgaard.
Ostatnio na podobne problemy narzekał trener Polonii Warszawa, Wojciech Kamiński. Na konferencji po meczu z AZS Koszalin, denerwował się, że jego zawodnicy dostają propozycję gry z innych klubów, mimo że mają kontrakty z Polonią. – Jeśli macie problem ze znalezieniem zawodnika, to ja wam w tym pomogę – grzmiał "Kamyk".