O bardzo fajnie sie rozwinela dyskusja, w koncu widze normalne argumenty zamiast pustego odpyskowania jak na pierwszy moj wpis w dyskusji
Najpierw zajme sie narodowoscia. Dla mnie tutaj sprawa nie jest do konca jasna. Po pierwsze trzeba wywalic cytaty z encyklopedii, wiki i innych. Potraktowac to jako cos otwartego. Jezeli ktos czuje sie niemcem, to ok. Ja czuje sie polakiem i tez ok. To ze zyje w takim a nie innym kraju, i tutaj sie urodzilem i wychowalem, wcale niem usi oznaczac, ze nie moge w srodku czuc sie kims innym, bo moze cale zycie czytalem ksiazki w innym jezyku, i bardziej mi pasuje kultura japonska (to tylko przyklad:P). Jestem zdania ze granice, flagi i pochodzenie, nie powinny ograniczac tego co czujemy. Moja wolnosc konczy sie tam, gdzie zaczyna sie czyjas wolnosc. Jezeli to ze czuje sie kims innym niz polakiem nie ma negatywnego wplywu, i doraznie nie powoduje u nikogo krzywdy, to nie powinno miec to zadnego znaczenia. Gdyby ludzie mieli podobne podejscie, nie bylo by tylu glupich wojen, a przynajmniej ciezko by je bylo wywolac.
turek, nie zgodze sie z Toba co do braku presji otoczenia (tu juz wracajac do meritum). Ona jest duza wbrew pozorom, szczegolnie na wsiach czy malych miasteczkach. Zdecydowana wiekszosc dzieci jest chrzszczona bo rodzice tego chca. Okej, rodzice sprawuja opieke, wporzo. Zdecydowana wiekszosc dzieci idzie do komunii bo rodzice tego chca (dzieci tez, w koncu kto nie da sie przekupic za taka mase prezentow i kasy, ciekawe ile dzieci by chcialo isc bez tych prezentow, moze ktos to sprawdzi). I tutaj pojawia sie juz zgrzyt, i element, ktorego nienawidze w katolikach (w ogole w ludziach, ale religja katolicka temu sprzyja bo jest to na reke instytucji kosciola katolickiego) - wszechobecna, silna hipokryzja i pycha. Hipokryzja, bo wszyscy dobrze wiedza o czym pisze, a mimo to pojawily sie odpowiedzi na mj post zupelnie nie uderzajace w temat, co nawet w tym watku dowodzi jak wielka ona jest. No i pycha, z powodu ktorej wszyscy tutaj mysla ze wiedza lepiej, ze sa madrzejsi, i wiedz najlepiej jak wychowac swoje dzieci. Sytuacja smieszna o tyle, ze pycha tez jest grzechem dla katolikow, ale oczywiscie hipokryzja nie pozwala im na to, by stanac przed samym soba w tej perspektywie :-)
Kto przez to najbardziej obrywa tak naprawde? Komu to szkodzi i psuje psychike? Dziecku, o ktore dobro przeciez powinno chodzic wszystkim. Czesto bywam w szkole, ze wzgledu na prace, ktora wykonuje, i chcac nie chcac slysze takze na te tematy rozmowy dzieci. Odnosnie komunii jest to wymiana informacji kto i jakie prezenty dostanie. Jezeli ktos wierzy, ze dzieci naprawde chca isc do komunii z innego powodu, to powinien z nimi moze szczerze porozmawiac (ale musial by sie umiec znizyc do ich poziomu, co sie wielu doroslym nie udaje z powodu pychy). W wypadku kolejnego etapu, bierzmowania bardzo, ale bardzo czesto slysze cos w stylu "bierzmowanie to moj ostatni kontakt z kosciolem, w koncu dadza mi spokoj" . Kiedys zapytalem jedna dziewczyne czy faktycznie tak mysli i odpowiedziala ze owszem. No coz, na bierzmowania jeszcze nie organizuje sie "wesela" z drogimi prezentami, ktore przeciez tak ozywiaja "wiare i ducha" najmlodszych, chcacych dazyc do prawdy w Bogu
Problemem nie jest to, ze dzieci ida do komunii, ze sa chrzszczone. Problemem jest brak swiadomosci tych osob, tego co to dla nich oznacza (a raczej co powinno oznaczac). Rodzicom wydaje sie, ze te dzialania sa dla dzieci dobre, i nie mam tutaj oto pretensji do rodzicow, bo kazdy normalny chce dla swoich dzieci jak najlepiej, i zawsze w takim wypadku bede rodzicow popieral. Problem stanowi fakt, ze rodzice uwierzyli kosciolowi, iz to jest dla ich dzieci dobre. I to tez nie do konca jest wina rodzicow, w koncu sami byli tak wychowywani, i w sumie nie wyglada to przeciez zle. Ale czy to ze nie jest cos zle z zewnatrz, oznacza ze jest odrazu dobre? Jezeli cos jest nieswiadome, to jest tak naprawde nijakie, nie ma glebszej wartosci, o ktora przeciez tak naprawde w chrzescijanstwie chodzi. Nie jestem przeciwnikiem kosciola, sam jestem popularnie zwanym katolem, ale chcialbym, by ten nasz kosciol byl madry, aby decyzje o naszej wierze byly swiadome (a nie przypominajace ped baranow, gdzie za jednym leci cale stado, nawet w przepasc). Chcialbym miec swiadomy wybor religji i zeby wszyscy katolicy go mieli, zanim stana sie czescia Kosciola. Oczywiscie dla instytucji kosciola oznacza to mniej wplywow, wiec bedzie sie staral by takie rzeczy nie dochodzily do glosu, ale prawdziwy Kosciol to ludzie, a nie ceremonialy, budynki i piesni. To ludzie, ktorych lacza dwie proste zasady, milosci do blizniego i Boga, cala reszta jest tylko poszerzeniem tych 2ch fundamentalnych spraw.
I teraz o wierze. W trosce o prawdziwosc wiary polakow (ale nie tylko), nalezy zaprzestac kojarzyc jej, a w zasadzie zastepowac prezentami na komunii, imprezami z okazji chrztu, zbieraniem karteczek z podpisem po niedzielnej mszy i spowiedzi. Trzeba uleczyc Kosciol z przeswiadczenia, ze dla Boga 1000zl za pogrzeb cos znaczy, ze kasa komunijna sprawi ze bedziemy bardziej swieci, a obrazek od ksiedza to fajna pamiatka na sciane. Cala ta otoczka psuje i zalewa to co jest najwazniejsze. Nie slysze aby dzieci rozmawialy o tym, co to dla nich znaczy, dlaczego jest albo nie jest wazne. One nawet nie zadaja pytan w tym wymiarze (no bo przeciez, najdoskonalszy kosciol juz odpowiedzial na wszystko). Trzeba nauczyc ze wiara to glownie zadawanie pytan, to rozwazania od tych najprostszych po skomplikowane, i ze jest to cos, co ma sie przenosic na nasze zycie, i to w codziennosci. Ale nie za pomoca pakietu PS3+Pismo Swiete na prezent