wrocek50, dzieki Tobie przypomnial mi sie ciekawy artykul, ktory czytalem X lat temu. Nie wiedzialem, czy jeszcze go gdzies znajde, ale udalo sie. Jestem na forum nowy i nie wiem, czy przypadkiem ten art tu gdzies juz nie krazyl. Anyway, nawet jesli juz, to warto odswiezyc.
Nie wiem tez, po jakim czasie kasuja te arty, wiec zamiast linka wkleje po prostu caly, zeby nie zaginal w akcji:
W przeszłości wybitni zawodnicy, dziś są historią i legendą polskiej koszykówki. Mieczysław Młynarski oraz Jerzy Binkowski swoje kariery rozpoczynali właśnie w Turowie Zgorzelec.
To niejedyni znakomici koszykarze, którzy wywodzą się z tego przygranicznego miasta. Bo w Zgorzelcu swoją przygodę z koszykówką rozpoczynali również tacy zawodnicy, jak Mirosław Boryca, Jerzy Nohr czy Mirosław Kabała. Wszyscy trzej byli znakomici, ale do klasy Młynarskiego czy Binkowskiego trochę im brakowało.
Obu wybitnych zawodników wypatrzył legendarny trener Turowa Zgorzelec Jan Gruca.
Skacz na głowę i dobijaj
Najpierw pod jego opiekę trafił "Młynarz", czyli Mieczysław Młynarski. - Mietek to był pierwszy gracz, którego dosłownie zgarnąłem z ulicy - wspomina po latach Gruca. - Wciągnąłem go do koszykówki, bo wiedziałem, że chłopak będzie wysoki. Miał bardzo dużą stopę, wręcz ogromną, Rozmiar 47 albo nawet 48. Nigdzie w Zgorzelcu nie można było dla niego kupić butów - dodaje. Szkoleniowiec wspomina, że po obuwie dla "Młynarza" musiał fatygować się aż do Wrocławia.
- Niesamowicie utalentowany zawodnik, niesamowicie ciężki człowiek do współpracy - tak dziś, po latach, Gruca wspomina jednego z najwybitniejszych koszykarzy w historii polskiej koszykówki. - Wymagałem od swoich chłopaków, aby oprócz gry w koszykówkę nie zaniedbywali obowiązków szkolnych. Tymczasem Młynarski w ogóle nie chciał się uczyć. Przez to zawieszałem go w prawach gracza, ale i tak niewiele to zmieniło. Było z nim sporo kłopotów, ale wiedziałem, że to świetny materiał na koszykarza - opowiada.
Gruca się nie mylił. Uwierzył mu także trener juniorów makroregionu dolnośląskiego Eugeniusz Spisacki, który za namową szkoleniowca Turowa powołał go na kadrę. Gruca pamięta także dokładnie słowa, jakie skierował przed tym wyjazdem do Młynarskiego. - Powiedziałem mu: "Skacz na głowę i dobijaj. To tylko potrafisz". Oczywiście żartowałem, ale chciałem jakoś zmobilizować go, zdenerwować, aby pokazał się z jak najlepszej strony - wspomina.
I Grucy się udało. Młynarskiemu też. Po udanym pobycie na turnieju powołano go do kadry juniorów Polski, z którą wyjechał na cykl meczów do Francji. Po powrocie był już sławnym zawodnikiem i o "Młynarza" zaczęły się pytać czołowe polskie kluby. Wylądował w Górniku Wałbrzych, i to właśnie z tym klubem, a nie Turowem Zgorzelec, święcił największe triumfy w swojej karierze.
Egzamin w eskorcie dżudokówGdy Młynarski odszedł z klubu, w Zgorzelcu był już Jerzy Binkowski, kolejny koszykarz, o którym już wkrótce miało być głośno. W momencie odejścia Młynarskiego "Biniu" miał 14 lat i trenował koszykówkę w SKS w jednej ze szkół w Zgorzelcu. Zajęcia z młodymi chłopcami prowadził słynny zgorzelecki nauczyciel WF Takis Kanculis. Tam go dostrzegł prowadzący wówczas pierwszą kadrę Turowa Zgorzelec Jan Gruca. - Trener Gruca w nagrodę za dobrą grę wybierał kilku chłopaków i zapraszał na treningi swojego zespołu. Mnie się udało załapać - wspomina Jerzy Binkowski. Z czasem "Biniu" coraz częściej uczestniczył w przygotowaniach pierwszego zespołu, aż w końcu stał się jego czołową postacią. W przeciwieństwie do Młynarskiego Binkowski miał swój udział w największych dotychczasowych sukcesach klubu. W 1978 roku z Turowem zdobył tytuł mistrza Polski juniorów, a rok wcześniej awansował z pierwszym zespołem do ekstraklasy.
W 1979 roku Binkowski miał odejść z klubu. - Biło się o niego wiele klubów. Za wszelką cenę chciał go Śląsk Wrocław, który wówczas był wojskowym klubem - wspomina Jan Gruca. Szkoleniowiec Turowa pamięta maturę rocznika 1959, gdy pod szkołą na trzech zdających koszykarzy (Binkowskiego, Borycę i Kosickiego) czekały nyski WSW, a w nim siedzieli umundurowani oficerowie z wypisanymi biletami do wojska.
Podstęp Śląska się nie udał. - Dyrektor szkoły Józef Wiese dał cynk i chłopcy wyszli z budynku przez okna, a później sam ukrywałem ich u siebie w domu - wspomina Jan Gruca. Ostatecznie Binkowski przeniósł się wraz z trenerem, Borycą i Kosickim do Gwardii Wrocław, choć również nie obyło się bez przygód. Zawodnicy, aby uniknąć wojska, musieli dostać się na studia. Działacze Śląska robili wszystko, aby to się nie udało. - Pamiętam, jak na egzamin na AWF chłopcy szli w eskorcie dżudoków z Gwardii - wspomina Gruca. - Na szczęście dostali się wszyscy, Śląsk nic nie mógł zrobić.
Po zdaniu egzaminu Binkowski do Zgorzelca jako koszykarz już nie wrócił. Nie miał po co. Gdy on święcił największe triumfy jako zawodnik, Turów pałętał się po niższych ligach koszykarskich. Dopiero po 25 latach kibice doczekali się upragnionego awansu do ekstraklasy. Niestety, "Binia" na parkiecie mogą zobaczyć jedynie w pokazowych meczach oldboyów.