Dużo racji jest w tym, co piszecie. Gdy sprzedawca jest profesjonalistą i wie, co ludziom sprzedaje, to normalnie połowa sukcesu i na pewno wpływa to na obroty sklepu. Jest na Warszawskiej mały sklepik z gazetami, który stanowi żywy przykład na to, że co klient, to inna kultura osobista sprzedawcy. Mój znajomy chodził tam dość często i patrzył na gazety. Za którymś razem facet, który tam sprzedaje zapytał go wprost, czy on mu ostatnio czegoś nie ukradł! Wyobrażacie sobie? Oczywiście klient był oburzony i powiedział do słuchu temu człowiekowi. Jakiś czas temu byłam z koleżanką na zakupach i wstąpiłyśmy do tej gazeciarni (z góry byłam negatywnie nastawiona). Spotkało nas bardzo miłe i uprzejme podejście, co absolutnie mnie zaskoczyło. Okazało się, że pan, który tam sprzedaje potrafi być miły...ale chyba niekoniecznie dla męskiej części klienteli. Najwyraźniej kobiety łagodzą obyczaje, ale nie uważam, że takie zjawisko jest poprawne w relacji klient - sprzedawca. Swego czasu w "Antylopie", którą teraz przemianowano na "Lewiatan" była bardzo niemiła obsługa. Ponadto wiele produktów w sklepie było przeterminowanych. Teraz widzę, że dokonano zmian w kadrze pracowniczej (na lepsze

) i towar też jest kontrolowany. To przykład zmiany na lepsze...oby tak dalej. Sczytem lustrowania każdej klientki jest obsługa sklepu z odzieżą damską na Daszyńskiego, znajdującym się między Erą a sklepem RTV/AGD. Obsługa patrzy na potencjalną klientkę jak na złodziejkę, która zaraz wyniesie pół zawartości sklepu. O paniach w kioskach nawet nie chcę wspominać, bo naliczyłam conajmniej trzy, które mają niemiłą obsługę. Myślę, że faktycznie na dłuższą metę niuprzejmość obsługi rzutuje na dochody sklepu. Oby właściciele zwracali na to uwagę, tak jak w "Lewiatanie", który jest pozytywnym przykładem na zmiany.