1 września byłam uczestnikiem tegoż rajdu i mam kilka uwag, którymi chcę się podzielić- ciekawa też jestem jakie odczucia mieli inni "rajdowcy"- choć myślę, że ci z poza kręgu "fanatyków prezesa" mogą mieć zdanie podobne do mojego (niestety).
Przede wszystkim proponuję w przyszłym roku dla wyrywnych zorganizować I Botowski Wyścig Rowerowy (o uśmiech pracodawcy??).
Tak bardzo zaabsorbowała ich możliwość siedzenia na kole prezesowi (który nawiasem mówiąc też nie liczył się z tzw. szarą masą- ludem-bądź co bądź u niego pracującym), że zatracili ideę rajdu jako wspólnej wyprawy integracyjnej. (Dodam, że idea ta ogłoszona została na starcie przez tegoż właśnie prezesa- jak się okazało-bez pokrycia w trasie).
Byłam- i jestem nadal więcej niż lekko zszokowana

takimi praktykami w zdobywaniu sympatii szefa- wazeliniarstwo nawet po godzinach pracy...
-żeby było jasne- do prezesa właściwie nic nie mam- poza podejściem do pracowników (ci którzy nie dali rady, lub też nie chcieli dawać rady za wszelką cenę, mogli zobaczyć tylko dym palonych opon);
-krytykuję postawę tych wyrywnych, którzy w nosie mieli integrację, wspólną wyprawę, promowanie aktywnego spędzania wolnego czasu- lepiej deptać bez postojów, byleby tylko zamienić na zakręcie dwa słowa z szefem...
Pozostaje tylko cieszyć się, że dzieci, które również były uczestnikami rajdu, pojechały na krótsze trasy- uchroniły się w ten sposób od doświadczania niezdrowych zachowań...
Nie wiem do końca czy tam było bardziej klimatycznie, ale tak myślę- bo prezes był u nas, nie było więc za kim gonić...
Aha! do organizatorów nie mam żadnych uwag- było good, osoby zabezpieczające trasy spisali się na medal mając na uwadze wszystkich uczestników
