Witam.
W piątek miałem septoplastykę (dziś poniedziałek).
Powód decyzji o wykonaniu zabiegu?
- odwieczny katar
- ból głowy przy schylaniu
- wrażliwość lewego polika na dotyk objawiający się ostrym bólem lewej zatoki czołowej
- baaardzo słaby węch
- zatykające się lewe ucho (szczególnie przy lotach samolotem, zmianach ciśnienia - jazda w górach)
- częstsze choroby (angina)
Krótko opiszę moją "przygodę".
1. dzień - przyjęcie na oddział - czwartek
Rano około 8 wizyta na izbie przyjęć planowych zgorzeleckiego szpitala.
Po cierpliwej godzinie czekania na przyjęcie rozmowa z pielęgniarką nt. stanu zdrowia, dokumentów szpitalnych itp. W gabinecie przebranie się w piżamę. Z dokumentami w dłoni podrałowałem na oddział otolaryngologiczny.
Około 11 przyjęcie na oddział. Pobranie krwi do analizy (morfologia) oraz wytłumaczenie przez panią doktor idei zabiegu.
Reszta dnia nudy.
O 19 pomiar temperatury.
2. dzień - zabieg - piątek
Godzina 6 - pobudka. Pomiar temperatury przez pielęgniarkę (elektronicznie, bezdotykowo). Między 7-8 standardowo poranny obchód i badanie u lekarza w zabiegowym.
Około 9 dostałem w pośladek zastrzyk - pewnie z głupim jasiem. Efekt przychodził stopniowo. Po kwadransie czułem się jak po 2 piwach, żeby po godzinie być po 5
Około 10 przyszła po mnie pielęgniarka i w jej eskorcie doszedłem na salę operacyjną.
Położyłem się na fotelu i po tym zostałem przykryty fartuchem z otworem na twarz

Dla bezpieczeństwa pielęgniarka zakryła mi oczy. Kilka psików w nos środkiem znieczulającym. Niezły efekt bo "zabiera" nos i w ogóle się go nie czuje. Następnie należy to przełknąć (bo spływa do gardła) i kolejna rewelacja - nie czujemy gardła więc jak mamy to przełknąć
Po tym znieczuleniu następuje znieczulanie właściwe czyli strzykawka z igłą kilka razy prosto w przegrodę. Absolutnie nic nie czuć jak pisali poprzednicy (za sprawą aerozolu).
Doktor uprzedziła mnie, że może mi zacząć szybciej i mocniej bić serce. I tak się stało.Po tym zabiegu następuje zabieg właściwy czyli w kolejności: skrobanie, uderzanie młotkiem w dłuto (z pomocą pielęgniarki) oraz łamanie chrząstki za pomocą chyba czegoś na kształt kombinerek. Kolejny raz chcę nadmienić, że absolutnie nie czuć bólu. Można czasami delikatnie poczuć dotyk narzędzia ale wtedy należy o tym powiedzieć i pani doktor donieczula miejsce zabiegu.
W moim przypadku oprócz krzywej przegrody pani doktor miała niespodziankę w postaci "kolca" w części kostnej. Niespodzianka ponieważ nie było go normalnie widać - przeszkadzała krzywa przegroda nosowa.
Kolec był na tyle daleko, że pani doktor miała troszkę problem z jego usunięciem z powodu zbyt krótkich narzędzi. Jednak po kilku minutach kolec po chrupnięciu wylądował na tacce
Na koniec zabiegu doktor zeszyła mi część przeciętej śluzówki. Zwykle ma to miejsce w dziurce przeciwnej do tej, w której krzywa jest przegroda.
Pod koniec zabiegu było mi już gorąco i się dosyć mocno pociłem (nie z bólu tylko zabieg jest jednak trochę obciążający dla organizmu) więc pani pielęgniarka uraczyła moje czoło i szyję okładami z lodem. Uczucie rewelacyjne.
W Zgorzelcu stosuje się ponoć innowacyjny sposób obkurczania miejsca operacji poprzez działanie chyba prądem elektrycznym (w 100% bezpiecznym i bezpolesnym) za pomocą urządzenia z elektrodami. Tutaj również ból jest żadny a metoda ta powoduje, że niemożliwy jest odrost wyciętych części chrząstki.
Natychmiast po zabiegu czujemy rewelacyjny "przeciąg" w nosie. Nie cieszymy się jednak długo bo zostaje nam założona tamponada, w którą wozimy się prawie 24h.
Mój zabieg trwał około 30-40minut.
Po powrocie na swoją salę leżymy. Mamy absolutny zakaz spożywania czegokolwiek.
Dopiero po 2 godzinach możemy spożyć obiad (tak akurat mi się trafiło).
I znów nudy do końca dnia. Z tym, że tym razem nudy za zatkanym nosem i oddychaniem przez usta. Więc radzę zaopatrzyć się w wodę niegazowaną do nawilżania ust.
Około 19 - pomiar temp., wizyta lekarza, zapytania o samopoczucie itp. Wieczorynka
Wypchany nos powodował u mnie ogólny dyskomfort i promieniowanie delikatnego bólu na całą głowę. Nie jest to bardzo upierdliwe ale może powodować problemy z uśnięciem.
Wizyta u pani pielęgniarki i "blue pill" załatwiła sprawę (blue pill - błękitna tabletka - KETANOL czyli silny środek przeciwbólowy wyglądem przypominający VIAGRĘ)
3. dzień - sobota
6.00 - pobudka i pomiar temperatury
Dalej mnie ćmiło więc pomaszerowałem po Ketonal do pielęgniarki. Jak się później okazało przydał się przy wyciąganiu tamponady.
7.00 - obchód poranny
8.00 - wizyta w zabiegowym i usunięcie tamponady. Niezbyt miłe uczycie. Trudne do opisania. Coś jak dotykanie wrażliwego miejsca, które nigdy nie było dotykane. Do tego uczucie wyciąganie ciepłej od krwi sznurówki tez było średnie. Aczkolwiek bezbolesne.
Metrowej długości sznurówki w każdej dziurce nasączone krwią nie są ładnym widokiem. Do tego krew kapiąca z mojego nosa przez około godzinę też nie napawała mnie radością. W końcu jednak przestała kapać i mogłem w miarę cieszyć się przeciągami w nosie. Znów jednak nie na długo bo zaraz krew zaczęła krzepnąć i skutecznie zatkała obie dziurki
Do końca dnia nudy i walka z chęcią kichania.
19.00 Temperaturka, wizyta lekarza i nini
4. dzień - wypis ze szpitala - niedziela
6.00 Temperatura
7.00 Badanie przez lekarza. Wyciągnął mi kilka skrzepów, po których zrobiło się w nosie bardzo miło.
8.00 Start Kubicy w GP Australii
Po wyścigu do domciu.
Dzisiaj, 3 dni po zabiegu, czuję wyraźną poprawę w działaniu nosa. Zalecenia mówią o nieprzeciążaniu się i zakazie spożywania gorących produktów. Nie należy nosa dotykać ani w nim dłubać. Można i należy za to delikatnie nos czyścić.
Nie należy w moim przypadku stosować do wizyty kontrolnej (za 7 dni) żadnych maści i aerozolów.
Jako puenta moich "krótkich" wypocin. NIE MA SIĘ CZEGO BAĆ. BEZBOLESNY ZABIEG z wyraźnymi efektami. POLECAM.